Gotowanie żaby dla naszego dobra
Żaba wrzucona do gorącej wody natychmiast z niej wyskakuje, ale wrzucona do zimnej i potem stopniowo podgrzewanej daje się ugotować, nie zauważając zagrożenia.
Woda zimna
Reklama produktu leczniczego skierowana do publicznej wiadomości – w telewizji, radiu, internecie musi według prawa farmaceutycznego zawierać ostrzeżenie: "Przed użyciem zapoznaj się z treścią ulotki dołączonej do opakowania bądź skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż każdy lek niewłaściwie stosowany zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu”. To jest dla naszego dobra. I zawiera, ale napisana tak małą czcionką, że nie można jej samemu przeczytać – fakt, czasem jest szybko w tle przeczytana.
Pytaniem jest po co jest to ostrzeżenie, jak już na żadnym pudełku takich parafarmaceutyków takiego ostrzeżenia nie ma. A przecież dopiero mając w ręku pudełko z produktem leczniczym zażycie jego staje się wysoce prawdopodobne. Ktoś powie, że przecież zakup parafarmaceutyka wymagał kontaktu z farmaceutą, ale farmaceuci sprzedając ten, lub podobny ale innego producenta, parafarmaceutyk nie kwapią się do jakiegokolwiek ostrzegania – bo żaden zapis z ustawy ich do tego nie zmusza. A w pudełku ulotka – owszem ale w niej już nie ma tego typu ostrzeżenia – może z wyjątkiem dla kobiet w ciąży. Bo ten parafarmaceutyk przecież nikomu nie szkodzi.
A my się już do tego bezsensu przyzwyczailiśmy i dziwi nas – że ktoś się dziwi?
Woda letnia
W art. 173 prawa telekomunikacyjnego pojawił się obowiązek informowania abonenta o przechowywaniu informacji dostawcy na jego urządzeniu końcowym — co przekłada się na obowiązek informowania o cookies (po naszemu o ciasteczkach - dlaczego nie używa się polskiej nazwy – może żeby więcej nie wiedziało o co chodzi?) na każdej po raz pierwszy otwieranej stronie przez abonenta.
I takie informacje się pojawiają, pytając abonenta czy rozumie co to jest cookies oraz czy to akceptuje. Większość użytkowników tych stron nie ma pojęcia o co chodzi, ale z czasem dowiaduje się od innych, że nie należy zabraniać cookies, bo strony e-sklepów, e-banków, e-usług nie będą działać poprawnie (nie uda sie nam dokonać zamówienia e-usługi lub e-kupić produktu) oraz te cookies nie są aż tak groźne jakby się wydawało. Co więcej nawet zabraniając cookies i tak co najmniej jedno ciasteczko będzie musiało być pozostawione w naszym końcowym komputerze, gdyż musi ono zapamiętać, że już byliśmy pytani i się na cookies tak/nie zgadzamy.
Po każdym wyczyszczeniu historii odwiedzanych stron, a przy tej okazji również cookies, będziemy ponownie o nie pytani czy rozumiemy i je akceptujemy - oczywiście dla naszego dobra, aby zbyt wiele o naszych preferencjach w odwiedzaniu witryn nie było zapisywane na naszym komputerze. A firmy mają już inne metody śledzenia naszych poczynań w surfowaniu po sieci.
No, ale już do tego przywykliśmy.
Woda ciepła
Unijne Rozporządzenie Ochrony Danych Osobowych (RODO) dla naszego dobra wprowadziło dla właścicieli witryn internetowych obowiązek poinformowania każdego nowego użytkownika witryny o tym kto jest administratorem zbieranych poprzez tę witrynę danych osobowych oraz jakie dane będą zbierane i jakie są prawa użytkownika - w sumie jest to około aż 2000 znaków tekstu, który należy przeczytać oraz zaakceptować. Teksty te, mozolnie opracowane przez prawników na podstawie wymagań RODO są w zasadzie jednakowe i różnią się jedynie adresem administratora danych. Przeważnie są połączone z informacją o cookies, gdyż tylko w cookies można zapisać, że ta informacja została już temu użytkownikowi dostarczona i ją być może przeczytał (kto to czyta?), ale na pewno zaakceptował.
Jak się nie zgodzimy na zbieranie naszych danych, to stale będziemy do tego nakłaniani przy kolejnych odwiedzinach tej witryny, albo też nie będziemy mieli dostępu do wielu oferowanych tamże usług. Z trudem będzie też znalezienie potem adresu administratora oraz kontaktu w sprawie ochrony naszych danych, chociaż zawsze będzie to możliwe, gdyż nikt nie chce się narazić na karę z tego powodu.
Tak czy inaczej, dla naszego dobra musimy stracić nieco czasu na zamykanie tych dodatkowych okienek, zanim możemy się dostać do treści witryny. Ale jakoś się już przyzwyczailiśmy do tej „drobnej” niedogodności.
Woda już gorąca
W kontaktach telefonicznych z bankami, operatorami, dostawcami musimy za każdym razem odsłuchać tekst o tym kto jest administratorem danych osobowych oraz jakie mamy prawa i informację o nagrywaniu rozmowy.
Zajmuje to co najmniej od 30 do 60 sekund co kosztuje nas kilkanaście groszy, ale dla milionów klientów oznacza stratę milionów złotych oraz milionów minut czasu ! Dlaczego „dla naszego dobra” musimy ponosić te znaczące koszty, gdy te informacje w żadnym stopniu nie przyczyniają się bezpośrednio do lepszej ochrony naszych danych osobowych?
Ten powyższy akapit z okazji Europejskiego Dnia Ochrony Danych Osobowych wysłałem na LinkedIn z apelem do kilku ważnych osób oraz prawników zajmujących się GDPR z prośbą o taką interpretację RODO/GDPR, aby tak zinterpretować lub zmienić zapisy GDPR, aby przedsiębiorcy nie musieli każdorazowo nadawać tych komunikatów (bo tutaj nie ma ciasteczek do blokowania), a my nie musieli tego wysłuchować i tracąc czas oraz pieniądze.
[aktualizacja: 2019.04.18 A jednak można inaczej!. Zadzwoniłem zamówić taksówkę (MPT Warszawa) - oczywiście było, że dla mojego dobra rozmowa będzie nagrywana, ale informacja o polityce prywatności, itp jest na ich stronie, o czym poinformowano mnie SMS-em po zakończeniu złożenia zamówienia. Ja z kolei SMS-em o treści NIE mogę się nie zgodzić na przetwarzanie moich danych - ciekawe czy wtedy przyślą mi TAXI?. ].
Na LinkedIn mój apel przeczytało 689 osób, ale tylko 6 go poleciło i dano jeden komentarz. Nie odezwał się żaden z wywołanych VIPów oraz żaden z prawników.
Tak ustalono dla naszego dobra, musimy słuchać i płacić i nie narzekać. Ewentualnie możemy nie dzwonić.
Woda wrząca
Żaba się ugotowała, bo nie zauważyła rosnącej temperatury wody.
A jak jest z Wami, drodzy czytelnicy tego eseju - czy nie jest Wam może już za gorąco?