Komentarz katalog wpisów zbitki WBI

eEUforia

data wpisu: 2018.02.12 | data publikacji: 2005.05.14

Plan akcji eEurope 2005 miał przyspieszyć rozwój zastosowań informatyki, a szczególnie rozwój dostępu do internetu. Obecnie pod koniec tego planu szacowane są efekty. Ale ważniejsze jest pytanie co dalej? Oczywiście czekamy na następny plan pięcioletni, ale też Unia Europejska ma ważniejsze priorytety – wzrost konkurencyjności, zwalczanie bezrobocia, lepsza opieka medyczna i socjalna. Powstaje więc pytanie czy pojawi się Plan Akcji eEurope 2010 i jakie będą jego założenia. Na te założenia stara się też wpłynąć lobby europejskiego przemysłu teleinformatycznego. Na ile ich postulaty są słuszne i czy odpowiadają na zapotrzebowanie społeczne oraz co ważniejsze polityczne. Warto się nad tym problemem pochylić. Nowy Plan Akcji eEurope 2010 ma być niebawem oficjalnie ogłoszony – prace nad nim trwają.

eEurope 2005

Plan Akcji eEurope 2005 kończy się w tym roku. Na finiszu są dokonywane oceny jego realizacji oraz uzyskane efekty. Pesymiści mówią, że nie osiągnięto zakładanych wyników – rozwój e-administracji został zrealizowany tylko częściowo i to tylko w kilku krajach, w e-zdrowiu nie odnotowano właściwie żadnych postępów, MŚP nie uzyskały realnego wsparcia w korzystaniu z dobrodziejstw informatyki – w sumie prawie klęska. Optymiści widzą pozytywne strony Planu. Nastąpiło ogólne wzmocnienie roli informatyzacji w gospodarkach poszczególnych państw – nawet tych wchodzących do Unii. Wielu polityków i urzędników poznało czym jest poprawne zastosowanie informatyki i jakie mogą być z tego korzyści. Społeczeństwo, przynajmniej w części, poczuło się społeczeństwem informacyjnym.

W sumie ocena jest utrudniona gdyż nie wypracowano jeszcze jednolitych zasad wyznaczania współczynników wartościujących te dokonania. Jedynie w na rynku dostępu szerokopasmowego można coś policzyć. Z końcem października 2003 roku było 19,5 miliona punktów dostępu szerokopasmowego w porównaniu z 10,6 milionem punktów z końcem października 2002 roku. Ponad 72% punktów dostępu szerokopasmowego jest realizowana przez linie DSL. Poważnym ograniczeniem rozwoju społeczeństwa informacyjnego jest przy tym obawa zapewnienia bezpieczeństwa sieci internetowej. Powołano więc specjalną agencję europejską – zresztą zlokalizowaną na Krecie – do poszukiwania kretów w Internecie. Zostawmy jednak ocenę tego planu akcji eEurope 2005 innym, a zajmijmy się przyszłością. Dla ułatwienia oceny warunków realizacji tych planów warto zapoznać się z krótkim opisem rynku teleinformatycznego w Europie, a więc też w Polsce. Zapraszam więc do Aneksu.

E-otrzeźwienie

Przyszłość Europy wyznacza Strategia Lizbońska, przyjęta w marcu 2000 roku . W dniach 25-26 marca 2004 roku odbędzie się kolejne posiedzenie Rady Europy (Council of the European Union), które ma ocenić postęp wdrażania strategii oraz określić następne najważniejsze zadania. W proponowanej agendzie przygotowującej spotkanie umieszczono jako najważniejsze sprawy: redukcję bezrobocia poprzez swobodny przepływ pracowników oraz lepszą alokację zasobów miejsc pracy, usprawnienie systemu socjalnego oraz ochrony zdrowia (nie tylko my mamy z tym kłopoty), a sferze gospodarczej zwiększenie konkurencyjności i innowacyjności produkcji unijnej poprzez zwiększenie nakładów na badania naukowe oraz rozwój nowoczesnych produktów – i kropka. W całym tekście jest tylko jedno nam znane słowo „broadband” i to bez żadnych przymiotników. Dla przemysłu teleinformatycznego takie priorytety oznaczają brak szczególnych preferencji dla wdrażania i rozwoju technik informatycznych i upowszechniania zastosowań informatyki. Politycy doszli bowiem do wniosku, że czekanie na poprawę warunków życia wyborców poprzez dostarczenie im taniego dostępu szerokopasmowego do internetu oraz e-usług, może być zbyt czasochłonne i przekraczające cierpliwość wyborców. Konieczne jest bezpośrednie poprawienie losu bezrobotnych, a także coraz większej grupy osób powyżej 65 lat życia - emerytów, którzy w roku 2007 będą stanowili ponad 1/3 populacji unijnej. Informatyka na razie nie okazała się kluczem do powszechnego dobrobytu ani gwarancją zadowolenia wyborców.

E-kontynuacja.

Czy to oznacza koniec Planu eEurope? Nienajlepsze wyniki eEurope 2005 i brak przynajmniej żółtego światła politycznego nie skłaniają do optymizmu. Ale też raz ruszona inicjatywa wytworzyła wiele grup interesów zarówno po stronie Komisji Europejskiej, rządów państw, organizacji społecznych, a przede wszystkim po stronie przemysłu teleinformatycznego, który na tym oparł swoje plany promocji i rozwoju. Komisja Europejska pracuje już nad założeniami nowego Planu Akcji eEurope 2010, którego pierwsza robocza wersja powinna już być gotowa z końcem kwietnia 2010.

Prezentacja gotowego Planu Akcji eEurope 2010 ma się odbyć podczas Letniej Rady Europy w czerwcu 2004 roku. Nowy program powinien zostać uruchomiony już od jesieni 2004 roku, a więc powinien zostać zrealizowany do końca roku 2009!. Polska (mówię tutaj o Rządzie) powinna już aktywnie uczestniczyć w przygotowaniu tego programu starając się wpisać do niego zadania użyteczne dla naszego społeczeństwa informatycznego. Takie zapisy pozwolą bowiem na łatwiejsze skorzystanie z funduszy unijnych, które pomimo innych priorytetów Strategii Lizbońskiej będą również dostępne, chociaż zapewne w mocno ograniczonej wartości. Na razie jednak nie mamy wiadomości jak Polska (znowu mówię o Rządzie) zamierza być obecna w tym nowym Planie Akcji eEurope 2010.

E-lobbing

Do ofensywy lobistycznej ruszyły europejskie firmy komputerowe i amerykańskie firmy informatyczne – bo tak jest ułożony ten e-świat. Na stół poszła oferta już istniejących i planowanych gadżetów elektronicznych. Plany konwersji telewizji analogowej w cyfrową umożliwiają oferowanie kompuwizorów (komputerów z telewizorami) i teleputerów (telewizorów z komputerami) z wbudowanymi komórkami wyposażonymi w kamery cyfrowe. A więc e-wszystko w e-jednym, przy czym po co temu samemu klientowi równocześnie kopuwizor i teleputer? Te e-wszystko razem z e-lodówkami, e-samochodami, e-piecami, e-czymś-tam-specjalizowanym będą funkcjonować w sieci globalnej oraz prywatnej korzystającej z bardzo szerokiego dostępu szerokopasmowego dostarczanego kablem telefonicznym lub telewizyjnym (o energetycznym jakoś zapomniano) oraz bezprzewodowo z satelity lub z sieci 2,5G, 3G, EDGE itp. To szybkie podsumowanie bogatej oferty ma na celu pokazanie wprost już nieograniczonych możliwości dzisiejszej i jutrzejszej techniki. Ale jest to tylko sklep z gadżetami, a Europie 2010 potrzebna jest wizja potrzeby ich stosowania. Taka wizja została też nakreślona. Obywatele Europy poprzez różne sieci dostępu szerokopasmowego będą mogli korzystać z szerokiego spektrum informacji, aplikacji oraz usług niezależnie od miejsca pobytu - w domu, pracy, w ruchu i w miejscach publicznych. Wszystkie serwisy będą rzeczywiście multimedialne i będą umożliwiały Europejczykom mieć korzyści z rozwoju gospodarki wiedzy. I oczywiście sektor teleinformatyczny (ICT) będzie kluczowym czynnikiem zwiększającym europejską produktywność i wzrost ekonomiczny, wzmacniając społeczne ujednolicenie powiększającej się Unii Europejskiej oraz będzie mieć pozytywny wpływ na konkurencyjność Europy w skali globalnej. Uff – piękna wizja, ale czy na pewno realna.

Aby ta wizja mogła zostać spełniona konieczne jest umieszczenie w Planie Akcji eEurope 2010 następujących zadań:

Większość tych zadań może być zrealizowania tylko przy aktywnym udziale Komisji Europejskiej oraz Rządów Państw członkowskich. Szczególnie ważne jest ustanowienie teleinformatyki jako priorytetu rozwoju gospodarczego Unii – co będzie wymagać zmian w przyjętym wstępnie programie realizacji Strategii Lizbońskiej. Ważnym zadaniem jest też narzucenie ujednolicenia rozwiązań technicznych w ramach pan-europejskich e-usług administracyjnych, medycznych, transportowych i edukacyjnych. Zadanie to będzie wymagać opracowania i narzucenia standardów zasad współdziałania pomiędzy systemami obsługi e-usług, co jest słusznym ale bardzo trudnym w realizacji wymaganiem. Komisja Europejska będzie też musiała pełnić rolę stymulującą w rozwoju e-edukacji oraz e-szkoleń jako elementu o kluczowym znaczeniu dla harmonijnego i niepodzielonego „cyfrowo” rozwoju społeczeństwa informacyjnego.

Formułowanie przez przemysł informatyczny wizji, misji i celów e-akcji, kolejnej pięciolatki nie skupiało się co prawda na całej Europie, ale tylko werbalnie. Realnie odnosiło się to rynków krajów unijnych najbardziej rozwiniętych i już obecnie konsumujących najwięcej produktów informatycznych. Dopiero po sformułowaniu zadań dopisano, niejako z obowiązku, zastosowanie tych pomysłów do krajów już wstępujących do Unii. Bez analizy możliwości realizacji słusznych i potrzebnych celów kraje te muszą „wskoczyć” do tego już rozpędzonego i mającego jeszcze przyśpieszyć procesu. Wypada przy tym stwierdzić, ze taryfy ulgowej dla nas nie ma. Po opracowaniu poglądów przemysłu informatycznego na postać Planu Akcji eEurope 2010 przystąpiono do opracowania planu jego promocji i lobbingu w sferach Komisji Europejskiej – głownie DGINFO oraz w Irlandii – kraju obecnej prezydencji. Słusznie przy tym przyjęto klasyczną zasadę marketingu, że konieczne jest określenie potrzeb klienta, bo wtedy można go przekonać do „kupienia” naszego produktu.

E-potrzeby

Warto jednak przewrotnie zapytać, jakie są rzeczywiste potrzeby klientów eEurope 2010, przy czym klientami są zwykli obywatele Unii, administracja unijna, centralna poszczególnych krajów i lokalna samorządów, firmy produkcyjne i usługowe, a także sam przemysł teleinformatyczny. Przyglądając się działaniom naszych kolegów z największych firm komputerowych i informatycznych spróbowałem sam określić te rzeczywiste potrzeby. Zacznijmy od rzeczy najprostszych. Zwykli użytkownicy nowoczesnej techniki ze stoickim spokojem przyjmują do użytkowania coraz to nowe modele telefonów, palmtopów, handheldów, komunikatorów i komputerów z nowymi programami. Niestety tylko zapaleńcy są w stanie tak je opanować, aby móc w pełni z nich skorzystać, zanim wymienią na nowszy model. Potrzebą obecnej chwili jest uproszczenie i ujednolicenie zasad użytkowania tych urządzeń (tak jak to uczyniono z obsługą samochodów) oraz zwrócenie szczególnej uwagi na bezpieczeństwo czyli odporność na wirusy i e-włamania. Użytkownicy chcą mieć zaufanie do tej techniki nie płacąc za to zbyt dużo, również w wymiarze praw osobistych.

Drugą istotną potrzebą, niestety często jeszcze sobie nie uświadamianą, jest oczekiwanie odpowiedniej jakości informacji dostępnych w sieci informacyjnej. Obecnie znacząca ilość informacji w internecie jest już dezinformacją poprzez swoje zdezaktualizowanie lub też jej prawdziwość jest nieweryfikowalna. Do tego dochodzi coraz trudniejsze odseparowanie informacji rzeczywiście użytecznej od „śmieci informacyjnych ” podszywających się pod te użyteczne. Te wymagania dotyczą informacji każdego rodzaju, ale szczególnie tych najbardziej potrzebnych – czyli lokalnych. Okazuje się, ze prawie 80% potrzeb informacyjnych dotyczy informacji lokalnej – z własnego osiedla, miasta, miejsca pracy, pomocy medycznej czy lokalnej administracji. Nie będę tego tematu dalej tutaj rozwijać, ale jest to temat ważny i wart odrębnych opracowań. Nie można się bowiem dalej godzić na powstawanie coraz mniej wiarygodnej magmy informacyjnej.

Trzecia potrzeba wynika bezpośrednio z drugiej, biorąc pod uwagę konieczność jak najszybszej integracji społeczeństw narodowych w społeczeństwo europejskie. Najpoważniejszą barierą tej integracji jest znajomość języków naszych nowych współobywateli. W nowej Unii od 1 maja będzie obowiązywać 20 urzędowych języków, nie licząc ich lokalnych odmian oraz innych równie ważnych narodowościowo. Możliwość, przynajmniej przeczytania przetłumaczonej informacji, a z czasem tłumaczenia na żywo z wykorzystaniem techniki informatycznej jest tak ważna, że warto o tym poważnie myśleć. Obecnie automatyczne tłumaczenie przynosi jeszcze czasem więcej śmiechu niż pożytku, ale jest technicznie możliwe po podjęciu poważnych prac badawczych. Co ważniejsze, prace te muszą być prowadzone przez wszystkie grupy językowe i tylko wspólnym wysiłkiem będzie można uzyskać zadawalające rezultaty. A nakłady finansowe, nawet poważne, szybko się zwrócą, choćby tylko patrząc na stosy dokumentów powstających w biurach Komisji Europejskiej. Muszę wyznać moje zdziwienie, że pomysł ten jeszcze nie jest realizowany. Czy może ktoś wie dlaczego?

Czwarta potrzeba jest już prosta do zdefiniowania. Mając dobrze sklasyfikowane wiarygodne informacje oraz możliwość ich automatycznego tłumaczenia możemy oczekiwać stworzenia ogólno europejskiego systemu informacyjnego dającemu każdemu obywatelowi Unii dostęp do informacji potrzebnych mu do codziennego życia, pracy i podróży w Unii – prawnych, podatkowych, finansowych, medycznych, żywieniowych, transportu, noclegu i wypoczynku.

Kolejna potrzeba wiąże się w znacznej mierze z poprzednimi, ale nie tylko. Mówiąc o e-życiu w społeczeństwie informacyjnym coraz więcej obaw mamy z rozstrzygnięciem problemu nadrzędności ochrony własnych danych osobowych a zapewnieniem bezpieczeństwa państwa i obywateli. Obecne reguły tworzone są na kolejną okoliczność wystąpienia nowego zagrożenia. Szermując hasłem ochrony danych osobowych równocześnie są wprowadzane obowiązki „totalnej” inwigilacji ruchu telekomunikacyjnego nie zastanawiając się w jaki sensowny sposób będą mogły z tego skorzystać odpowiednie służby przy rzeczywistym zagrożeniu. Potrzeba dzisiejszego bezpieczeństwa nie może się kojarzyć z zagrożeniem na przyszłość ze strony „małpy z brzytwą”, która wejdzie, może nawet legalnie, w posiadanie tych gromadzonych danych.

Podobna potrzeba rozstrzygnięcia dylematu wiąże się z dyskusją o zakresie ochrony praw autorskich w stosunku do powszechnego dostępu do wiedzy. Jaka wiedza i jak powinna być chroniona prawem autorskim oraz w jaki sposób ma być wynagradzany twórca danego „elementu” wiedzy? Prawda, że nie jest to proste pytanie, a odpowiedź jest jeszcze trudniejsza. Zresztą rozwiązanie bardzo podobnego problemu z patentowaniem oprogramowania już spowodowało spore zawirowania pomiędzy Komisją a Parlamentem Europejskim.

Innego rodzaju potrzebą – tym razem firm europejskich jest dążenie do wzrostu wartości rynku teleinformatycznego w Europie, ale też z zatrzymaniem znaczącej części wpływów z tego rynku w Unii. Potrzebę tę trudno jest zaspokoić, gdy większość produktów informatycznych jest importowana z firm amerykańskich lub też produkcja urządzeń cyfrowych jest masowo przenoszona do krajów azjatyckich. A trudno też sobie wyobrazić unijny rynek teleinformatyczny całkowicie pod kontrolą zagranicznych w stosunku do Unii firm.

Podobną potrzebę ma rynek telekomunikacyjny. W tym przypadku sensownym wydaje się podjęcie działań w kierunku likwidacji narodowych regulatorów rynku telekomunikacyjnego. Po następnych pięciu latach albo rynek już będzie wyregulowany, albo ta metoda organizacji rynku po prostu się nie sprawdza. Nowe technologie łączności bezprzewodowej spowodują takie obniżenie znaczenia linii stacjonarnych, że większość ich operatorów będzie się starała sama je oddać w inne ręce. Również ceny za podstawowe usługi spadną już do cen minimalnych, poniżej których jest tylko bankructwo dostawcy. A do kontrolowania relacji na rynku pomiędzy operatorami będzie wystarczać urząd antymonopolowy. Dla zdziwionych tą propozycją dodam, że dalsze regulowanie rynku przez urzędników może doprowadzić do jego zapaści, czyli braku jakichkolwiek połączeń za jakąkolwiek cenę. A wątpiącym wskazuję na zapaść sieci energetycznej w USA, gdyż regulator tak kazał obniżyć cenę, ze nie było kasy na podstawowe zabezpieczenia. Może na dzisiaj wystarczy tych potrzeb, ale na pewno nie są to wszystkie jakie mogą być związane z Planem Akcji eEurope 2010. Warto jednak pomyśleć o kształcie tego planu wychodząc od potrzeb, a nie od posiadanej już oferty różnych mniej lub bardziej potrzebnych, ale zawsze ładnych gadżetów.

E-koniec

Chyba nadszedł już czas na usunięcie z naszego słownika e-przedrostka. Informatyka staje się normalnym elementem gry politycznej, społecznej i gospodarczej. Nie będzie już traktowana jako coś specjalnego, wymagającego szczególnego traktowania i wspierania. Jak będzie przynosić użytkownikom wymierne korzyści ekonomiczne lub społeczne czy osobiste, to będzie finansowana, rozwijana i stosowana, a jak korzyści będą iluzoryczne, to zostanie pominięta. Według mnie planu akcji eEurope 2015 nie należy się spodziewać – prędzej bEurope 2015 – co to jest? Podpowiem – bioEurope 2015 ukierunkowane głównie na podtrzymywanie zdrowia coraz starszego społeczeństwa, a w tym – mam taką nadzieję - mojego zdrowia również. I uwaga końcowa.

Nie wiem jeszcze jak będzie wyglądać oficjalny, ogłoszony przez Komisję Plan Akcji eEurope 2010, ale wiem, że będzie to ostatnia szansa dla polskiej informatyki – jej użytkowników i dostawców, aby maksymalnie korzystając z zapisów tego planu oraz związanych z nim możliwości rozwoju – nieco dogonić średnią zastosowań informatyki w Unii Europejskiej. Potem nie będzie już żadnego usprawiedliwienia – usługi teleinformatyczne mają być powszechne, odpowiedniej jakości, a także po akceptowalnej cenie - i kropka.

Dr inż. Wacław Iszkowski Prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji

Brał udział w pracach przy formułowaniu Planu Akcji eEurope 2005 oraz obecnie w grupie roboczej EICTA do przygotowania opinii przemysłu teleinformatycznego o nowym planie eEurope 2010.