Komentarz katalog wpisów zbitki WBI

Jednolity Rynek Cyfrowy w weneckim lustrze.

data wpisu: 2017.02.25 | data publikacji: 2015.05.14

Fragmenty tego tekstu zostały wygłoszone 14 maja 2015 roku podczas debaty Konferencji MAiC "Europejski rynek cyfrowy - umiejętności, gospodarka, praca" z udziałem Andrusa Ansipa - Wiceprzewodniczącego KE

Pojawienie się strategii rozwoju Jednolitego Rynku Cyfrowego (JRC) [Digital Single Market (DSM)] jest nowym krokiem w rozwoju unijnej przestrzeni społeczeństwa cyfrowego. Wiele już powiedziano o szansach tego nowego etapu rozwoju cyfrowego Unii Europejskiej i wiele z tych informacji jest już coraz bardziej powszechnie znanych. Staniemy przed weneckim lustrem i zajmiemy się drugą stroną tego rozwoju JRC, o której się praktycznie nie wspomina -infrastrukturą teleinformatyczną, która ma zapewnić sprawne działanie tego rynku.

W szczególności spróbuję naszkicować problemy unijnego przemysłu teleinformatycznego – produkcji sprzętu i oprogramowania. Pierwszym problemem jest brak formalnie wiarygodnych zbiorczych danych statystycznych jakim potencjałem wytwórczym dysponuje przemysł teleinformatyczny w Unii Europejskiej. Z danych Eurostatu oraz lokalnych urzędów statystycznych możemy się już wiele dowiedzieć o strukturze społeczeństwa cyfrowego – potrzebach użytkowników internetu i jego dostępności oraz o brakach eusług administracji. Ale nie możemy się wprost z danych Eurostatu dowiedzieć jaki jest potencjał przemysłu teleinformatycznego – ile produkujemy sprzętu, a ile oprogramowania, ile osób jest zatrudnionych oraz jaki %PKB wytwarza ten przemysł w skali pojedynczych krajów i całej Unii. Brak takich zbiorczych danych jest wynikiem przestarzałej unijnej klasyfikacji produktów i usług (NACE) oraz klasyfikacji działalności (CPA), które są skopiowane do polskiego PKWiU i PKD.

Na przykład tworzenie oprogramowania jest w jednej klasie z wytwarzaniem programów telewizyjnych. Oczywiście istnieją raporty i opracowania komercyjne szacujące liczbę firm teleinformatycznych oraz ich produkcję i usługi, a także efektywność ekonomiczną. Ale z oficjalnych danych łatwiej się dowiedzieć ilu mamy jeszcze w Europie górników niż programistów. Jeżeli chcemy poważnie myśleć o rynku cyfrowego, to musimy też dysponować aktualnymi danymi gospodarczymi pozyskiwanymi według klasyfikacji produktów i usług nowych technologii.

Ciekawi mnie, czy są Państwo w stanie wymienić kilkanaście, a może nawet tylko kilka największych europejskich firm informatycznych. Ta konferencja tego Państwu nie powie – widzimy bowiem tutaj jako sponsorów tylko unijną telekomunikacyjną firmę Orange oraz firmy amerykańskie i koreańską, którym oczywiście bardzo dziękujemy, że mogliśmy się dzięki im tutaj spotkać. Dobrym pytaniem jest dlaczego polskie czy unijne firmy nie zdecydowały się na sponsoring tak poważnej i również dla nich ważnej konferencji? Nie znam wprost odpowiedzi na to pytanie, ale wydaje mi się, że się oni trochę boją pokazywać politykom z obawy, że prędzej czy później zostaną poddani jakimś kolejnym unijnym regulacjom – tak jak to zaznały już firmy telekomunikacyjne, stając się zakładnikiem administracyjnie narzucanych zadań, ograniczeń w świadczeniu usług czy ustalania poziomu cen hurtowych.

Oczywiście jeszcze istnieje wiele polskich i unijnych firm przemysłu teleinformatycznego. Pierwsza siódemka integratorów systemów, to: SAP z Niemiec, Dassault System z Francji, SAGE z Wlk.Brytanii, Hexagon ze Szwecji, Winco Nixdorf z Niemiec, Asseco z Polski czy Software AG z Niemiec.

Ale też musimy postawić pytanie dlaczego wiele ze znanych nam firm europejskich - SKYPE, Nokia a w kolejce jest już Alcatel - zostało przejętych przez poza europejskie koncern. W 2014 roku firmy amerykańskie przejęły ponad 100 europejskich firm nowych technologii, z czego np. Google kupił 8 takich firm. Również Indie wykupują w Europie firmy informatyczne. Są też oczywiście przypadki odwrotne – zakupu firm spoza Europy przez firmy europejskie.

Bardzo znamiennym przykładem jest zakup przez amerykański koncern Politico magazynu „The European Voice”, który dotychczas leżał na każdym biurku, w każdym holu i hotelu w Brukseli. Rozumiem, że dobro to pozostaje w naszej rodzinie, ale nawet w rodzinie teściom nie dajemy się wtrącać w wychowanie naszych dzieci.

Dalej mamy nierozstrzygnięte pytanie, dlaczego unijny przemysł nowych technologii nie potrafi się szybciej rozwijać i często traci oddech. Jak mamy namawiać młodych do zakładania innowacyjnych firm start-upowych, gdy po wspomożeniu ich inkubacji środkami krajowymi i unijnymi – najlepsze z nich wysyłamy do Doliny Krzemowej. A tam one słyszą – YES, Ok., You are very smart - zainwestujemy w was w zamian za 51% udziałów, ale najlepiej by było jakbyście tutaj w Kalifornii osiedli na stałe, gdyż my nie rozumiemy tych tak bardzo skomplikowanych unijnych , a szczególnie tych polskich, przepisów podatkowych.

Poszukując dalej odpowiedzi, popatrzmy na internetowe witryny europolityków i witryny krajowych urzędów. Na czołowych miejscach znajdujemy tam loga Twittera, Facebooka, YouTube’a, Google’a itp. – ale żadnych firm europejskich. Powtarzam, tam nie pojawiają się nazwy usług, ale loga tych firm, a to jest po prostu również ich darmową reklamą. Oczywiście politycy twitują, puszą się na Facebooku i Instagramie – czasem tym samym wpadając w pułapkę medialną, bo coś tam za szybko wyślą.

A na jednej ze stron ważnego polskiego polityka przy prezentacji jego klipów na Youtube pojawiła się reklama serwisu Do DUPY (sorry!). Cóż, widzę zdziwienie na wielu Waszych twarzach – przecież to nic złego, jak są takie serwisy, to przecież trzeba z nich korzystać chcąc dotrzeć do młodego pokolenia. Przecież nie można z tym walczyć. Walczyć oczywiście nie trzeba, ale ….o tym za chwilę.

W tym miejscu muszę wyraźnie podkreślić, że w żadnym przypadku nie chcę zwalczać firm amerykańskich. Bez IBM, HP, Apple’a, Microsoftu, Oracle’a, Google’a, Facebooka, Twittera i innych firm amerykańskich nie mielibyśmy takiego rozwoju informatyki i tylu nowoczesnych, jakże użytecznych urządzeń i aplikacji. Równocześnie uważam też, że działania administracyjne Komisji Europejskiej wobec Microsofta, aby podawał użytkownikom na tacy inne przeglądarki, Google’a aby zapominał to co znalazł w sieci lub też tłumaczył się pod groźbą 6 mld euro kary z algorytmu wyszukiwania informacji oraz rozmowa z Facebookiem o ochronie danych osobowych – jest irracjonalna i w zasadzie niczym się nie różni do ukazów rosyjskich czy chińskiej cenzury internetu.Ale może jest też odpowiedzią na poszukiwane przez nas pytanie.

Celem administracji unijnej, a w tym również polskiej jest głównie wymierzanie podmiotom kary finansowej. W Polsce poprzednie UKE, obecny UOKiK i cały czas Urzędy Skarbowe (o innych urzędach i agencjach już nie będziemy wspominać) dążą do ukarania podmiotu jak najwyższą grzywną, przyjmując zawsze, że dany podmiot specjalnie działał wbrew coraz bardziej skomplikowanemu prawu. Równocześnie większość z tych urzędników nigdy nie zarządzało czy prowadziło, a nawet nie pracowało w firmach, a ich ewentualna wiedza ekonomiczna na ten temat jest czysto teoretyczna. I zamiast, stojąc na straży prawa, równoprawnej konkurencji czy ochronie praw konsumenta, starać się wspólnie z ułomnym w działaniu podmiotem poszukiwać rzeczywistych przyczyn takiego stanu rzeczy pomagając im wybrnąć z kłopotów – na przykład wpływając na zmianę prawa – to nakładana jest kara.

Potem tylko zarabiają prawnicy próbując w kolejnych instancjach i latach przekonać kolejnej składy sędziowskie, że urzędy niewłaściwie oceniły przebieg inkryminowanego zdarzenia gospodarczego. A tak przy okazji, korzystając z obecności Pana M.Boniego, chciałbym przypomnieć że mija już 6 rok od chwili wykrycia afery informatycznej zwanej Stajnią Augiasza, a do dzisiaj nie ma nawet aktu oskarżenia, gdy już medialnie „ukarano” kilka firm i wiele osób.

Kończąc już – możemy przejść do postulatów.

Komisja Europejska powinna dokonać analizy rzeczywistego potencjału przemysłu teleinformatycznego w przestrzeni europejskiej mającego być podstawą rozwoju Jednolitego Rynku Cyfrowego. W tej analizie koniecznym jest określnie możliwości rozwoju firm oraz wykrycie i zlikwidowanie barier i ograniczeń blokujących ich rozwój czy nawet stabilne działanie. Taka analiza powinna być dokonana z krajowymi i europejskim organizacjami przedsiębiorców w celu opracowania programu tworzenia jednolitych, prostych warunków prawnych i ekonomicznych rozwoju naszego przemysłu teleinformatycznego.

Korzystając z już istniejących wzorców – jak na przykład wspólne opracowanie i produkcja europejskiej serii samolotów airbus będących konkurencją dla amerykańskich boeingów – Komisja Europejska powinna zainicjować i stymulować powstanie europejskich rozwiązań informatycznych, równoważnych, a nawet lepszych portali społecznościach oraz informacyjnych. Można tutaj wykorzystać już istniejące rozwiązania – jak np., hiszpański portal społecznościowy Tuenti należący do telekomunikacyjnego operatora Telefonica, który może być przez innych operatorów wypromowany w innych regionach językowych.

W przestrzeni europejskiej istnieje też wiele innych ciekawych rozwiązań teleinformatycznych, które przy odpowiednim wspólnym działaniu firm europejskich, oraz krajowych władz gospodarczych mogą się rozwinąć na rynku unijnym i poza nim. I znowu, dla jasności, nie chodzi tutaj o wykluczenie z rynku już istniejących amerykańskich produktów, ale stworzenie europejskiej konkurencji. LOT lata Dreamlinerami, a American Airlines ma w swojej flocie 357 Airbusów. Ale oczywiście europolitycy powinni wtedy zacząć korzystać z rozwiązań europejskich i używać na przykład Tomtita (sikorki) zamiast Twittera (świergotu).

I jeszcze powracając do programu Jednolitego Rynku Cyfrowego. W Brukseli wszyscy podobno mówią po angielskiemu, ale niestety potem w restauracji zdarza się, że trzeba dogadać się po flamadzku. Jeszcze długo główną przeszkodą w powszechnym korzystaniu z jednolitego rynku cyfrowego będzie brak możliwości porozumienia się, bo nawet znajomość angielskiego nie jest powszechna, a poza tym co zrobimy jak się Brytyjczycy wyprowadzą [właśnie się wyprowdzają = marzec 2017]  z Unii zabierając też swój język?

Teleinformatyka jest już technicznie gotowa do realizacji automatycznego metajęzykowego tłumacza pisma i mowy w czasie rzeczywistym. I tu również koniecznym jest działanie stymulujące, ba – niech będzie – nawet regulacyjne - do wymuszenia zrealizowania takiego EUROTŁUMACZA na te kilkadziesiąt języków, zanim to uczynią inni. A teraz korzystając jeszcze z tłumacza Google’a, chciałbym „soovin teile Andrius Ansip, asepresident Euroopa Komisjoni edu rakendamisel digitaalse ühtse turu ja algatamine kiirema arengu EL IKT tööstuse”. Tänan teid tähelepanu eest.