Moja misja Waclaw zbitki WBI

Jubileuszowo o mojej misji w PIIT (cz.II)

data wpisu: 2023.09.11 | data publikacji: 2023.09.11

 Jubileuszowo o mojej misji w PIIT (cz.I) <<

Prawnicy zamiast prezesów

PIIT, po przyjęciu do Izby kilku kancelarii prawnych i powołaniu Sądu Polubownego ds. domen z kadrą arbitrów, dysponowała największą w Polsce „wirtualną” kancelarią prawną z możliwością skorzystania z najlepszych na rynku prawników w specjalnościach teleinformatycznych.

Izba dysponuje największą w Polsce „wirtualną” kancelarią prawną w sferze teleinformatyki.

Taka sytuacja spowodowała zmianę relacji Izby z prezesami i zarządami firm – jej członków. W poprzednich latach było możliwe zorganizowanie merytorycznego spotkania z prezesami nawet największych firm dla przedyskutowania istotnych dla rynku zagadnień oraz określenie celów strategicznych dla działania Izby. Teraz prezesi i zarządy, scedowawszy relacje z Izbą na swoich prawników, nie widzieli już takiej potrzeby, a nawet mieli prawo obawiać się takich spotkań nie chcąc być posądzonym o tworzenie zmowy rynkowej. Nie były to obawy bezpodstawne. Przykładowo, na targach GSM w Barcelonie wspólne śniadanie prezesów operatorów było badane przez Komisję Europejską, czy nie doszło tam do zmowy. W tym czasie prezydent Barrack Obama spotykał się z CEO największych amerykańskich korporacji informatycznych, oczekując od nich porady jak przyśpieszyć rozwój informatyki…

Prezesi wspólnie woleli i dalej wolą spotykać się na uroczystych radach programowych konferencji, na których oni lub ich firmy byli i są nagradzani różnymi statuetkami. Liczą też wtedy na bezpośrednie widzenie z VIP-ami z administracji, nawet jeśli ci wpadają na chwilę tylko na uroczyste otwarcie. Ja miałem możliwość spotkać się z (prawie) każdym prezesem osobno, ale to już nie przekładało się na wspólne wyznaczanie celów działania Izby.

Teraz trudno oceniać opisaną wyżej sytuację, gdyż nie mieliśmy wtedy dobrego modelu funkcjonowania takiej organizacji, jak izba gospodarcza. Pośród setek istniejących izb, tylko kilka z nich wybiło się na samodzielność i publiczną oraz medialną widoczność. Najbardziej Związek Banków Polskich, wspierany przez bardzo bogate podmioty. Przez jakiś czas widoczne były, wzajemnie się (bez sensu) zwalczające, organizacje wielosektorowe: Krajowa Izba Gospodarcza, Lewiatan, Konfederacja Pracodawców Polskich, Business Centre Club, ale dzisiaj nawet one jakby zanikły.

Działalność międzynarodowa

Warto też wspomnieć o działaniach Izby na niwie międzynarodowej. Firmy zagraniczne są bezpośrednio członkami organizacji międzynarodowych. Najwięksi operatorzy telekomunikacyjni są również międzynarodowi. Polskie firmy w małym stopniu interesowały się wtedy rynkami zagranicznymi – wystarczał im „nienasycony” rynek polski. Jeszcze pracując w firmach zachodnich miałem okazję spotykać za granicą osoby działające w WITSA (World Information Technology Software Alliance). Dzięki nim zostałem też zaproszony do udziału w spotkaniach WITSA oraz wpisania PIIT jako członka tej organizacji. Będąc na kilku spotkaniach z trudem przychodziło mi przełożenie ich działań na pożytki dla PIIT w porównaniu do kosztów składki czy udziału w zgromadzeniu.

W skali spraw świata byliśmy małym pionkiem, mającym niewiele do zaoferowania.

Próby zainteresowania naszymi, ale generalnymi sprawami, nie zyskiwały poparcia – owszem, miały miejsce ciekawe kongresy branżowe, ale nic więcej. Z czasem Izba wycofała się z WITSA i nie ma tam nikogo z Polski, podobnie jak z kilku innych krajów.

Wobec akcesji Polski do Unii Europejskiej, znacznie bardziej obiecująco wyglądała organizacja EICTA, zlokalizowana w Brukseli, mająca kontakty z biurami Komisji Europejskiej. Wpisaliśmy tam PIIT i w kolejnej kadencji byłem nawet członkiem EXB. Głównie było to źródło informacji o strukturze Komisji Europejskiej oraz zasadach prawodawstwa unijnego i możliwości kontaktów z decydentami. Po przekształceniu EICTA w DIGITALEUROPE (DE), które obejmowało grupę organizacji NTA (National Trade Association) podobnych do PIIT z krajów europejskich oraz grupę firm informatycznych, przeważnie pozaunijnych, zacząłem się orientować, że jako NTA jesteśmy tam nieco na przyczepkę. Przedstawiciele tych firm, a raczej korporacji, pracowali w Brukseli i zawsze byli gotowi na spotkanie, my musieliśmy podróżować z kraju rannym samolotem, nocując lub wracając późno wieczorem.

Niestety, pomimo ciągłych utyskiwań, propozycji zmian organizacyjnych i nacisków nie udało się ukierunkować działalności DE na rzecz europejskiego sektora teleinformatycznego. Coroczne spotkania organizacji NTA są tylko formalnym ukłonem w stosunku do ich (naszego też) członkostwa, które zresztą dla DE jest cenne, gdyż czasem to przez nas można oddziaływać na decyzje rządów wobec ustaleń Komisji czy Parlamentu Europejskiego. Wspólnie z KIGEiT i ZCP, PIIT kontynuuje swoje członkostwo w DE.

W cieniu bieżącej polityki

Tak docieramy do obecnych czasów, choć zatrzymajmy się jeszcze na okresie w miarę stabilnych rządów PO. Współpraca z rządem była dobra, nawet w sytuacji próby podpisania ACTA (a to dla firm zagranicznych byłoby pozytywnym działaniem) czy też blokowania stron hazardowych. Udało się wtedy nieco objaśnić Premierowi oraz Szefowi Kancelarii Prezydenta (niestety było to marcu 2010 r.) niuanse takich decyzji.

Był to też okres wykrywania informatycznych afer (przy czym taką aferą był nawet przetarg na hostessy, catering, transport oraz kilka laptopów), które po medialnym postawieniu ciężkich zarzutów do dzisiaj nie zakończyły się nawet przesłaniem akt sprawy do sądów. Afery te, zwane czyszczeniem Stajni Augiasza, rzutowały na rzetelność funkcjonowania rynku informatycznego i trzeba było się im przeciwstawić.

Dla większości fi rm był to okres spokojnego działania, co zmniejszało ich potrzebę aktywnego uczestniczenia w pracach Izby, a nawet prowadziło do oszczędzania na składkach, poprzez wypisywanie się z niej, albo też nie godzenie się na podniesienie składek. Izba mogła funkcjonować tylko dzięki zgromadzonym zapasom i coraz większym oszczędnościom.

Począwszy od 2013 r., sytuacja na rynku teleinformatycznym zaczęła się zagęszczać. W telekomunikacji przygotowania i nieudane pierwsze ogłoszenie aukcji na częstotliwości LTE ujawniło poważne rozbieżności interesów operatorów. A potem powtórne ogłoszenie aukcji z ułomnościami prawnymi i jej przebieg jeszcze bardziej oddziaływało negatywnie na atmosferę współpracy firm w Izbie. I nawet ogłoszenie wyników aukcji nie uspokoiło tej sytuacji. Pogodzenie oczekiwań przedstawicieli firm co do działań Izby i prezesa stało się niemożliwe w obliczu rozbieżnych życzeń.

Inna sytuacja pojawiła się w sferze firm informatycznych. Korporacje amerykańskie, w związku z projektem traktatu UE- -USA (TTIP) oraz zawieszeniem ustaleń Safe Harbour, umożliwiających wysyłanie danych osobowych poza teren UE, wzmogły działania lobbystyczne we wszystkich krajach UE, chcąc w jeszcze szerszym stopniu zdominować rynek informatyczny. Firmy europejskie nie wykazywały tutaj chęci obrony swoich pozycji. Komisja i rządy europejskie skupiły się na finansowym wspieraniu innowacji realizowanych w firmach typu startup, czyli rozpoczynających, ale nie kontynuujących. Ich celem jest bowiem z reguły rozpoczęcie prac nad swoim wynalazkiem, doprowadzenie do gotowego produktu, a potem sprzedanie się dużej firmie za jak największe kwoty (przez jakiś czas to było po milionie na udziałowca). Wkurzyłem się nieco, gdy w DIGITALEUROPE przedstawiono najlepsze, wielokrotnie pozytywnie oceniane, europejskie startupy, które w nagrodę dostały półroczny pobyt w Dolinie Krzemowej, aby tam być kupionymi. A my w Europie z pieniędzy publicznych je finansowaliśmy.

W nagrodę Europa wysyłała najlepsze startupy do Doliny Krzemowej.

Widząc to, kilkakrotnie pokazywałem rządzącym tutaj i Komisji (gdy byłem członkiem grupy ISTAG przy DG Info w KE) konieczność zmiany strategii działania i rozwoju europejskiego sektora teleinformatycznego, który nawet obecnie nie jest dokładnie liczony, a udział ICT w GNP wynosi raptem od 3 do 5 proc. (razem z usługami telekomunikacyjnymi), a przeceiż ma już wpływ na całą gospodarkę i administrację. Namawiałem też polskie firmy do upominania się o preferencje od rządzących – przynajmniej w sferze ich zagranicznej promocji. Pokazałem też na forum Izby, że każada z grup firm = zagranicne, polskie, telekomunikacyjne - ma podobny udział w finansowaniu izby. Podkreślałem przy tym, że nie jest to działanie pzrzeciwko firmom pozaunijnym, wszak dzięki nim możemy mieć tak bogatą ofertę teleinformatyczną. Niestety, wsparcia tych moich działań od polskich firm nie było, a naraziłem się tym zagranicznym.

Zmiany, zmiany, zmiany

I tak PIIT dotarła do zakrętu wynikającego również ze zmiany rządu na ekipę o odmiennych poglądach, patrzącą z pewną podejrzliwością na biznes – szczególnie ten pochodzenia polskiego – oraz zdeterminowaną do dokonania wielu zmian w odwrotności do dotychczasowych ustaleń. Izba i ja mieliśmy już kilka doświadczeń ze zmianą rządów i dotychczas nie było z tym większego problemu. Zawsze byliśmy konstruktywnie krytyczni w stosunku do aktualnego rządu, co pozwalało być również niezależnym i krytycznym wobec każdego następnego. Teraz trzeba było jednak wzmocnić promocję naszych wartości, pokazując chęć współpracy w kluczowych dla rynku sprawach. Niestety, we władzach Izby dominowała atmosfera niepewności. Co prawda można by było z tym przetrwać do końca kadencji, ale byłaby to strata dla sprawności działania PIIT. Postanowiłem nieco wstrząsnąć tym towarzystwem – dotychczas to się udawało, teraz się nie udało. Trzeba było zrezygnować.

W podsumowaniu chciałbym podziękować tym wszystkim, z którymi miałem przyjemność współpracować w okresie tych 23 lat i 5 miesięcy pracy na rzecz Izby i środowiska teleinformatycznego. Szczególne podziękowania należą się członkom Zarządów i Rad oraz pracownikom Biura Izby. Wiele się od Was nauczyłem, wiele dobrego zrobiliśmy dla polskiej teleinformatyki. Popełniałem też błędy – może ostatnio byłem zbyt konserwatywny dla kolejnych pokoleń nowych firm teleinformatycznych, które swoją promocję widzą jedynie poprzez reklamy w internecie, w świecie praktycznie wirtualnym, gdzie na izbę tego typu może już nie być miejsca.

Warto pomyśleć o skonsolidowaniu organizacji zajmujących się teleinformatyką

Praca, a raczej misja w PIIT (bo to często była mission impossible), najpierw przez ponad 10 lat społeczna, a potem przez kolejnych 13 zawodowa, stanowi prawie połowę mojego życia zawodowego i nie jest incydentem w CV. Mam nadzieję, że jest i będzie po latach przez wielu doceniana.

Wacław Iszkowski

Prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji w latach 1993-2016

Opublikowano w CRN nr 9/2023