Moja misja w PIIT (cz.II)
Parę zdań warto też wspomnieć o moich międzynarodowych działaniach, gdyż tak po prawdzie to członkom Izby mało na tym zależało. Firmy zagraniczne miały własne HQ w UE oraz w USA – ale też ich przedstawiciele stamtąd działali aktywnie w takich organizacjach. Największe firmy telekomunikacyjne są również międzynarodowe. Polskie firmy w małym stopniu interesowały się wtedy rynkami zagranicznymi – wystarczał im „nienasycony” rynek polski.
Jeszcze pracując w firmach zachodnich miałem okazję spotykać za granicą osoby działające w WITSA (World Information Technology Software Alliance). Od nich też dowiadywałem się o celach, zasadach i formach działania. Dzięki nim zostałem też zaproszony do udziału w spotkaniach WITSA oraz możliwości wpisania PIIT jako członka. Będąc na kilku spotkaniach z trudem przychodziło mi przełożenie ich działań na pożytki PIIT w porównaniu do kosztów składki czy udziału w zgromadzeniu. W skali spraw świata byliśmy zbyt małym pionkiem, mającym niewiele do powiedzenia. Próby zainteresowania naszymi, ale generalnymi sprawami, nie zyskiwały poparcia – owszem było miło, ale tylko tyle. Z czasem przestałem jeździć na spotkania WITSA organizowane w różnych ciekawych miejscach świata. Izba wycofała się z WITSA i nie ma też nikogo z Polski (kilku innych krajów też nie ma).
Wobec akcesji Polski do Unii Europejskiej, znacznie bardziej obiecująco wyglądała organizacja EICTA, zlokalizowana w Brukseli, mająca kontakty z biurami Komisji Europejskiej. Wpisaliśmy PIIT i w kolejnej kadencji byłem nawet członkiem EXB. Głównie było to źródło informacji o strukturze Komisji Europejskiej oraz zasadach prawodawstwa unijnego i możliwości kontaktów. Po przekształceniu EICTA w DIGITALEUROPE(DE) które miało grupę organizacji NTA podobnych do PIIT oraz grupę firm informatycznych, przeważnie poza unijnych, zacząłem się orientować, że jesteśmy tam nieco na przyczepkę. Przedstawiciele tych firm a raczej korporacji pracowali w Brukseli i zawsze byli gotowi na spotkanie, my musieliśmy podróżować z kraju rannym samolotem, nocując lub wracając późno wieczorem.
Niestety, pomimo ciągłych utyskiwań, propozycji zmian organizacyjnych i nacisków nie udało mi się nieco silniej ukierunkować działalności DE na rzecz europejskiego sektora teleinformatycznego. Coroczne spotkania organizacji NTA są tylko formalnym ukłonem w stosunku do ich (naszego też) członkostwa, które zresztą dla DE jest cenne, gdyż czasem to przez nas można oddziaływać na decyzje rządów wobec ustaleń Komisji czy Parlamentu Europejskiego. Zresztą nawet polskie firmy, już wchodzące na ten rynek, nie widziały potrzeby uaktywnienia się w tych działaniach. Gremium korporacji pozaeuropejskich w DE coraz sprawniej wspólnie działa tamże na rzecz swoich interesów – czemu nie należy się przecież dziwić. Stąd, od dwóch lat mamy zawieszoną decyzję wypisania PIIT z DIGITALEUROPE. Teraz ta decyzja musi być skonfrontowana z przyszłą strategią działania Izby.
Tak docieramy do obecnych czasów. Jeszcze zatrzymajmy się na okresie w miarę stabilnych rządów „platformy”. Była dobra współpraca z rządem, nawet w sytuacji próby podpisania ACTA (a to dla firm zagranicznych byłoby pozytywnym działaniem) czy też blokowania stron hazardowych. Udało mi się wtedy nieco objaśnić Premierowi oraz Szefowi Kancelarii Prezydenta (niestety było to marcu 2010 roku) praktyczne negatywne niuanse takich decyzji.
Był to też okres wykrywania informatycznych afer (przy czym taką aferą był nawet przetarg na hostessy, catering, transport oraz kilka laptopów), które po medialnym postawieniu ciężkich zarzutów do dnia dzisiejszego nie zakończyły się nawet przesłaniem akt sprawy do sądów. Afery te, nazywane czyszczeniem Stajni Augiasza, rzutowały na rzetelność funkcjonowania rynku informatycznego i trzeba było się im przeciwstawić. Skorzystałem z partnerstwa Polski na CeBIT, gdzie miał wystąpić polski Premier, tłumacząc przedstawicielom rządu, że nie byłaby to dobra promocja Polski. Według mitologii, Herakles na zlecenie króla Eurysteusza czyszcząc stajnie skierował przez nie jedną/dwie rzeki, które według dzisiejszej ekologii poważnie zanieczyściły dolny bieg tych rzek, a dodatkowo podobno potem za brak zapłaty za to zlecenie Herakles zabił zleceniodawcę.
Dla większości firm był to okres spokojnego działania, co uspokajało ich również w potrzebie aktywnego uczestniczenia w pracach Izby, a nawet prowadziło do oszczędzania na składkach, wypisując się z niej, albo też nie godząc się przez parę lat na podniesienie składek. Izba mogła funkcjonować tylko dzięki zgromadzonym zapasom i coraz większym oszczędnościom.
Począwszy od 2013 roku, sytuacja na rynku teleinformatycznym zaczęła się zagęszczać. W telekomunikacji przygotowania i nieudane pierwsze ogłoszenie aukcji na częstotliwości LTE ujawniło poważne rozbieżności interesów operatorów. A potem powtórne ogłoszenie aukcji z ułomnościami prawnymi i jej przebieg jeszcze bardziej oddziaływało negatywnie na atmosferę współpracy firm w izbie. I nawet ogłoszenie wyników aukcji nie uspokoiło tej sytuacji. Pogodzenie oczekiwań przedstawicieli firm co do działań Izby i prezesa stawało niemożliwe – nie ma możliwości spełniać rozbieżnych życzeń.
Inna sytuacja pojawiła się w sferze firm informatycznych. Korporacje amerykańskie, w związku z projektem traktatu UE-USA (TTIP) oraz zawieszeniem ustaleń Safe Harbour umożliwiających wysyłanie danych osobowych poza teren UE, wzmogły działania lobbystyczne we wszystkich krajach UE, chcąc w jeszcze szerszym stopniu zdominować rynek informatyczny.
Firmy europejskie nie wykazywały tutaj chęci obrony swoich pozycji. Komisja i rządy europejskie skupiły się na finansowym wspieraniu innowacji realizowanych w firmach Start-Up czyli rozpoczynających, ale nie kontynuujących. Ich celem jest bowiem z reguły rozpoczęcie prac nad swoim wynalazkiem, doprowadzenie do gotowego produktu, a potem sprzedanie się dużej firmie za jak największe kwoty (przez jakiś czas to było po milionie na udziałowca). Wkurzyłem się nieco, gdy w DIGITAEUROPE przedstawiono najlepsze, wielokrotnie pozytywnie oceniane, europejskie firmy Start-UP, które w nagrodę dostały półroczny pobyt w Dolinie Krzemowej – aby tam być kupionym. A my w Europie z pieniędzy publicznych je finansowaliśmy.
Widząc to, kilkakrotnie pokazywałem rządzącym tutaj i Komisji (gdy byłem członkiem grupy ISTAG) konieczność zmiany strategii działania i rozwoju europejskiego sektora teleinformatycznego, który nawet obecnie nie jest dokładnie liczony, a udział ICT w GNP wynosi raptem od 3 do 5% (razem z usługami telekomunikacyjnymi). Namawiałem też polskie firmy do upominania się o preferencje od rządzących – przynajmniej w sferze ich zagranicznej promocji. Pokazałem też na forum Izby, że każda z grup firm – zagraniczne, polskie, telekomunikacyjne mają podobny udział 1/3 w finansowaniu izby. Podkreślałem przy tym, że nie jest to działanie przeciwko firmom poza unijnym, wszak dzięki nim możemy mieć tak bogatą ofertę teleinformatyczną. Niestety, wsparcia tych moich działań od polskich firm nie było, a naraziłem się tym zagranicznym.
I tak PIIT dotarła do zakrętu wynikającego również ze zmiany rządu na ekipę o odmiennych poglądach, patrzącą z pewną podejrzliwością na biznes – szczególnie ten pochodzenia polskiego oraz zdeterminowaną do dokonania wielu zmian w odwrotności do dotychczasowych ustaleń. Izba i ja miałem już kilka doświadczeń ze zmianą rządów i dotychczas nie było z tym większego problemu. Zawsze byliśmy konstruktywnie krytyczni do działalności aktualnych rządów, co pozwalało być również niezależnym.
Teraz trzeba było jednak wzmocnić promocję naszych wartości, pokazując chęć współpracy w kluczowych dla rynku sprawach. Niestety atmosfera we władzach izby nie była najlepsza. Co prawda można by było z tym przetrwać do końca kadencji, ale byłaby to strata dla sprawności PIIT. Postanowiłem nieco wstrząsnąć tym towarzystwem – dotychczas to się udawało, teraz się nie udało. Trzeba było zrezygnować.
W czerwcu 2016 roku wybrano nowego Prezesa, który jednak tuż przed rozpoczęciem nowej kadencji w marcu 2017 roku zrezygnował. Wybrano innego Prezesa oraz praktycznie tę samą Radę Izby – nie mnie jest to komentować. W każdym razie życzę Członkom Izby, Władzom Izby i nowemu Prezesowi, aby PIIT była dalej skuteczna i warta waszej w niej obecności.
Z istotnych rzeczy, pozostawionych nowym władzom Izby, pozostaje mi wymienić:
- dalsze naciskanie na GUS oraz inne urzędy w statystycznym określeniu sektora teleinformatycznego oraz coraz precyzyjniejszego gromadzenia danych o jego kondycji i możliwościach rozwoju, co powinno za sobą pociągać szersze jego wspieranie przez rządzących;
- formalne zdefiniowanie zawodu informatyka, dla ułatwienia zarządzania kadrami profesjonalnej informatyki, tak potrzebnej dla zwiększania poziomu bezpieczeństwa systemów teleinformatycznych na etapie projektowym, implementacji, wdrożenia oraz eksploatacji.
W podsumowaniu chciałbym podziękować tym wszystkim, z którymi miałem przyjemność współpracować w okresie tych 23 lat i 5 miesięcy pracy na rzecz Izby i środowiska teleinformatycznego. Wiele się od Was nauczyłem, wiele dobrego zrobiliśmy dla polskiej teleinformatyki. Popełniałem też błędy - może ostatnio byłem zbyt konserwatywny dla kolejnych pokoleń nowych firm teleinformatycznych, które swoją promocję widzą jedynie poprzez reklamy w internecie, w świecie praktycznie wirtualnym, gdzie miejsca na izbę tego typu nie ma.
Dziękuję też tym, którzy po okresie współpracy zmieniali swoje miejsca pracy, a i czasem chęci czy poglądy na dalszą współpracę. Rozumiem, że w biznesie nie ma miejsca na empatię, ale wszystkie rachunki trzeba płacić.
Praca, a raczej misja w PIIT, najpierw przez ponad 10 lat społeczna, a potem przez 13 już zawodowa, stanowi prawie połowę mojego życia zawodowego i nie jest incydentem w CV. Mam nadzieję, że jest i będzie po latach przez wielu doceniana.
Na koniec chcę szczególnie serdecznie podziękować wieloletnim pracownikom Izby – tutaj pozwolę sobie ich wymienić: Andrzejowi Pilichowi, Marzennie Gurgul, Magdzie Kamińskiej, Jolancie Trojanowskiej i Beacie Śmiałkowskiej. Bez was tej Izby by nie było.
dr inż. Wacław Iszkowski
Strona 2