"Życie będzie biegło..." "Mjr Iszkowski" O Jerzym WBI

Wokół Powstania w Warszawie

Wacław Iszkowski

aktualizacja: 2018.05.26

Zadaniem grupy Cichociemnych, w której był Jerzy, było przekazanie KG AK istotnej informacji o braku wsparcia lotniczego dla ewentualnego Powstania. Przypadek też sprawił, że Jerzy znalazł się w miejscu niemieckiej obrony wschodniego przedpola Warszawy. Oba te fakty, jak historia pokazała, były ważne w przebiegu Powstania oraz tragedii Powstańców i Ludności Warszawy.

Walki na wschodnim przedpolu Warszawy

Celem lądowania wojsk sprzymierzonych 6 czerwca 1944 na plażach Normandii było otwarcie zachodniego frontu walki z Niemcami, ale też aktywnego pojawienia się w Europie do jej obrony przed zakusami Stalina. Armia Czerwona wydawała się już na tyle silna, że mogłaby sama wyzwolić Europę i zatrzymać się w Paryżu.

Zaraz też 22 czerwca 1944 Armia Czerwona rozpoczęła operację Bagration, której głównym celem było zniszczenie niemieckiej grupy Armii Środek. Rosjanie w ciągu miesiąca rozbili większość sił niemieckich i weszli do Mińska (3.07), Wilna (13.07), Chełma (22.07), Białegostoku (27.07), Lublina (27.07), Lwowa (28.07) oraz Otwocka, Mińska Mazowieckiego i Siedlec (30.07). Osiągnęli linię Wisły i granicy Prus z otwarciem drogi na Berlin. Dla Niemców walka na dwa fronty oznaczała poważne problemy, ale nie myśleli o kapitulacji.

Oficjalnie Chełm w dniu 22 lipca 1944 miał być miejscem ogłoszenia tekstu Manifestu PKWN (Lipcowego), który w rzeczywistości był odczytany tego dnia przez radio w Moskwie. Tegoż dnia w Chełmie zaczął się instalować Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, który 31 lipca przeniósł się do Lublina, gdzie urzędował do stycznia 1945. Do Chełma 23 lipca a potem do Lublina 27 lipca wkroczyły też oddziały 1 Armii Wojska Polskiego oraz polskiej 1 Brygady Pancernej.

W wyzwalaniu miast, realizując akcję Burza, brały udział oddziały AK, współdziałając z wojskami sowieckimi. Po wyzwoleniu miejscowości oficerowie oddziałów AK byli podstępnie aresztowani przez NKWD i razem z ujawniającymi się żołnierzami AK więzieni, wywożeni na wschód, a często rozstrzeliwani. Żołnierze AK mogli jedynie uchronić się przed aresztowaniem, wstępując do Armii Ludowego Wojska Polskiego. Działania NKWD były z nakazu Stalina likwidacją wpływów AK na wyzwalanych terenach. Było to też haniebne uzgodnienie z konferencji jałtańskiej, uznające działalność NKWD w wyzwalanej Polsce za zgodną z konwencją w sprawie prowadzenia wojny lądowej. Tym samym Churchill i Roosevelt, o czym może nie zdawali sobie sprawy, uznali mordowanie żołnierzy Polski Podziemnej przez NKWD za zgodne z prawem.

Armia Czerwona zdobyła z końcem lipca również z marszu przyczółek baranowsko-sandomierski oraz z udziałem 1 Armii WP przyczółek magnuszewsko-warecki. Brakowało jeszcze przyczółka na północ od Warszawy. W dniach 27 i 29 lipca wzdłuż prawego brzegu Wisły w stronę Pragi i Wołomina ruszyła rosyjska 2 Armia Pancerna. To o tych czołgach na Pradze słyszał gen. Monter w dniu 30 lipca 1944.

Ale na przedpolu Warszawy w obrębie południowej linii frontu od Otwocka, na północ od Mińska Mazowieckiego i Siematycz, a od północy linii Bugu znajdowały się znaczące siły niemieckie. Zostały one zepchnięte, ale nie rozbite, ze wschodu w operacji Bagration oraz wzmocnione jednostkami zza Wisły – między innymi dywizją SS-Wiking. Na tym terenie nie było już niemieckich władz administracyjnych, uciekło też Gestapo. Wojska niemieckie starały się odpowiednio rozlokować i budować nowe linie obronne, broniąc dostępu do Warszawy oraz brzegów Wisły na północ od Warszawy.

Decyzje Stalina

Po rozpoczęciu powstania w Warszawie, będącym zaskoczeniem nawet dla rządu polskiego w Londynie i Naczelnego Wodza, rozpoczęły się starania o jego wsparcie ze strony Stalina. Churchill i Roosevelt oraz Premier Mikołajczyk osobiście w Moskwie prosili Stalina o przyśpieszenie ataku na pozycje niemieckie wokół Warszawy i wyzwolenie jej we współdziałaniu z Powstańcami. Ale ani Mikołajczyk ani rządy Wlk. Brytanii i Stanów Zjednoczonych w dniach 3 i 9 sierpnia 1944 roku nie chcieli uznania PKWN jako jedynego legalnego rządu Polski.

W odpowiedzi Stalin stwierdził, że nie będzie popierać tej awantury w Warszawie, a dalsze działania Armii Czerwonej są uzależnione od uzupełnienia sił i zapasów. Nie zgodził się też na udostępnienie lotnisk sowieckich dla bombowców brytyjskich ze zrzutami dla powstania.

Jednakże już 10 sierpnia Armia Czerwona dostała rozkaz ataku na Wołomin i Radzymin oraz na warszawską Pragę w celu rozbicia sił niemieckich. Ten atak się nie udał i dopiero 18 sierpnia atak z południa na kierunek Tłuszcza rozerwał front niemiecki, przy czym walki trwały aż dwa tygodnie.

(…) Żołdactwo niemieckie panoszyło się bezkarnie, rabowało i terroryzowało ludność miejscową. Niemcy nie dopuszczali do ruchu ludności cywilnej. Nie znosili tego i jeżeli kogoś spotkali na drodze poza normalnym miejscem przebywania, poza miastem, czy wsią lub nawet poza odosobnionymi zabudowaniami, takich zabijali od razu. Tolerowali jeszcze tylko skupiska ludzi. Wygodniejszy był sposób masowej zagłady aniżeli pojedynczego zabijania.

Wyzwolone zostały: Tłuszcz (18.08), Radzymin (30.08), Wyszków (4.09), Wołomin (6.09) oraz Praga (15.09). W tym miesiącu walk Rosjanie stracili tamże 30 tys. zabitych i 80 tys. rannych żołnierzy.

Ten sukces Armii Czerwonej z początku września spowodował nadzieję wśród powstańców i powstrzymanie decyzji dowództwa AK przed kapitulacją – Powstanie trwało jeszcze trzy tygodnie.

Lotnicze zaopatrzenie Powstania

Jerzy odnotował:

(…) Upadło powstanie Warszawskie. Bohaterscy obrońcy nie potrafili samodzielnie wyzwolić stolicy. Czyżby liczyli tylko na własne siły?

Podstawowym zadaniem grupy cichociemnych wysłanych pod koniec kwietnia 1944 do Polski, było

(…) Powiadomić dowódcę Armii Krajowej, że powstanie nie będzie wspierane lotnictwem.

Nie wiemy, czy doświadczonym lotnikom: płk. Białemu, mjr. Iszkowskiemu, mjr. Lewkowiczowi udało się przekonać Komendę Główną AK, że nie ma co liczyć na silne wsparcie lotnicze. Jerzy nic na ten temat nie pisze. Ale wiemy, że 26 lipca 1944 do Warszawy dotarł kurier Naczelnego Wodza – Jan Nowak-Jeziorański, który przekazał rozkaz gen. Tadeuszowi Komorowskiemu o niepodejmowaniu powstania w Warszawie oraz że AK nie może liczyć na masowe zrzuty broni i udział w akcji na terenie kraju Polskiej Brygady Spadochronowej. Wiemy, że tego rozkazu nie wzięto pod uwagę [Andrzej Leon Sowa].

Co więcej, decydując się na rozpoczęcie powstania ... sztab lotniczy nie brał udziału w konferencjach, na których ustalano datę wybuchu powstania [Halszka Szołdrska]. Podobnie dowiadując się o wybuchu Powstania, Jerzy zapisał we wspomnieniach:

(…) Dlaczego na dwa [osiem?] dni przed rozpoczęciem powstania nikt nie wspomniał o tym w sztabie lotniczym? Czy o tych zamierzeniach nie mógł wiedzieć nawet szef lotnictwa jakiegoś oddalonego okręgu? Czy nawet sztab lotniczy Głównej Komendy Armii Krajowej o niczym nie wiedział? Może akcja powstańcza stolicy była działaniem wyodrębnionym od terenowych powiązań organizacyjnych Armii Krajowej?

Rozerwałem kopertę adresowaną do lubelskiego komendanta okręgu. Szukałem w papierach wyjaśnień sytuacji na tle rozgrywających się wypadków w Warszawie. Pisma od Głównej Kwatery o żadnym powstaniu nie wspominały. Ale więc Warszawa samodzielnie poderwała się do walki?

Jeszcze w okresie czerwiec-lipiec 1944 loty do Polski, z powodu krótkich nocy, zostały z Brindisi zawieszone. W tym czasie intensywnie latano ze zrzutami sowieckiego zaopatrzenia do Jugosławii. Dostarczano też zrzuty do Bułgarii, Grecji i północnych Włoch. Do Polski odbyło się w lipcu 1944 tylko 37 lotów. Piloci byli już tak przemęczeni, że większość z nich została wysłana na urlopy.

W sierpniu 1944 naprędce opracowano plan operacyjny Akcji Odwet organizujący lotnicze wsparcie materiałowe dla Powstania z lotniska w Brindisi we Włoszech. Pierwsze trzy polskie załogi, wbrew rozkazom brytyjskiego dowództwa, już z 3 na 4 sierpnia wykonały lot na trasie 1400 km nad Warszawę dokonując zrzutu broni na Woli. Inne 4 polskie i 7 załóg brytyjskich zgodnie z rozkazem dokonały zrzutów poza Warszawą. W drodze powrotnej zginęło 17 lotników brytyjskich, 6 dostało się do niewoli niemieckiej, a 5 zostało przejętych przez oddziały partyzanckie Armii Krajowej.

Kolejne loty odbyły się dopiero 8 sierpnia po interwencji Naczelnego Wodza w Dowództwie RAF. Siły lotnicze Kierownictwa Operacji Specjalnych (SOE) w okresie sierpień-wrzesień wykonały 196 lotów z zaopatrzeniem Warszawy, w tym 91 lotów - polska eskadra, 50 lotów - eskadry RAF i 55 lotów - 31 Dywizjon Południowo-Afrykański SAAF. Ze 115 zrzutów bezpośrednio nad Warszawą dokonano ich 74. Z 870 zasobników do partyzantów trafiło 514. Nawet lotnicy pochodzący z Warszawy mieli trudności z rozpoznaniem już tak bardzo zburzonych dzielnic. Dodatkowo 18 września odbyła się amerykańska wyprawa 110 latających fortec B-17, która zrzuciła nad trzema dzielnicami Warszawy 1284 zasobniki, z czego do rąk partyzantów trafiło tylko 228. Amerykanie, lecąc z Anglii w osłonie myśliwców mieli pozwolenie od Stalina na wylądowanie w odległej o 1000 km od Warszawy Połtawie, skąd potem wracali do Anglii. Brytyjczycy takiego pozwolenia nie mogli uzyskać, Polacy tym bardziej.

W tych wszystkich lotach zostały zestrzelone załogi: 112 Polaków, 133 Kanadyjczyków i Anglików oraz Południowo-Afrykańczyków oraz 11 Amerykanów. Z zestrzelonych lotników ocalało 41. Taka była cena i efekty akcji realizowanej bez wcześniejszego przygotowania z dokonywaniem zrzutów nad już walczącą Warszawą. A można było wcześniej dostarczyć odpowiednią ilość broni i innych materiałów na placówki wokół Warszawy, przewożąc je potem do miasta.

Warto też wiedzieć, że Anglicy ograniczyli dla Polski wszystkie zrzuty broni tylko do 640 ton (odebrano 443 tony) dla AK, nie mając pewności czy nie zostanie ona skierowana przeciwko Sowietom, co im wtedy nie było na rękę. Dla porównania Jugosławia dostała ponad 70 tys. ton, Francja 10 tys., a Grecja prawie 6 tys. ton zrzutów. Czyli można było to zrealizować logistycznie, nawet przy trudniejszej trasie dolotu.

Czy rozpoczęcie Powstania było uzasadnione?

Respektując różne prezentowane na kanwie emocjonalnej, politycznej, historycznej, narodowej i światowej opinie o sensie rozpoczęcia i tak długotrwałego kontynuowania Powstania – tutaj przyjmę argumenty merytoryczno-techniczne, które przytacza Jerzy Iszkowski we wspomnieniach – brak odpowiednio wcześniej przygotowanego i zrealizowanego wsparcia materiałowego w odpowiedni sprzęt bojowy, zastąpionego działaniem opisanym zdaniem dotyczącym sytuacji w Tłuszczu:

(…) W tym właśnie czasie przyjechała furmanka po brzegi załadowana starymi zardzewiałymi minami. Kapitan gdzieś zdobył je i przysłał końmi do upadłego zmordowanymi szybką podróżą. Zdobycz za późno przybyła.

A teraz oddajmy jeszcze głos następnemu pokoleniu Iszkowskich, Krzysztofowi Iszkowskiemu we fragmencie [ z jego książki Ofiary Losu, Inna historia Polski] wyrażającym opinie o Powstaniu:

Oparta na wątłych politycznych przesłankach decyzja generała Bora-Komorowskiego powiększyła straty kapitału społecznego wynikłe z celowo prowadzonej przez nazistów akcji eksterminacji elit. Skutki tego były wyraźnie widoczne przez powojenne trzydziestolecie, kiedy polskiej gospodarce brakowało specjalistów i kompetentnych kadr kierowniczych, czego konsekwencją było marnotrawstwo i większa liczba niepokojów społecznych niż w krajach ościennych, funkcjonujących w podobnym do polskiego trybie centralnego planowania. Stwierdzenie, że komuniści i tak sekowaliby dawnych akowców – jego ekstremalną formą jest teza, że gdyby żołnierze AK nie zginęli w powstaniu, to zostaliby wywiezieni na Sybir – również nie znajduje potwierdzenia w faktach. Wprost przeciwnie: bardziej uzasadniony jest pogląd, że gdyby do powstania nie doszło, to skala powojennych represji byłaby mniejsza niż w rzeczywistości, bo Sowieci – tak, jak miało to miejsce do połowy lipca 1944 roku – nie uznawaliby AK za poważne zagrożenie. Warto także zauważyć, że szeregowi żołnierze podziemia nie byli nastawieni do komunistów wrogo – dowodem mogą być obawy pułkownika Chruściela z ostatnich dni lipca, że „setki młodszych dowódców ze swymi plutonami przejdą pod rozkazy ludzi obcych, nie wiadomo skąd przybyłych”.

Podsumowując społeczne i materialne konsekwencje powstania warszawskiego, należy uznać, że dramatycznie osłabiło ono możliwości powojennej odbudowy. Gdyby generał Komorowski i emigracyjni politycy nie kazali Armii Krajowej witać nadciągających Sowietów jako gospodarze Wilna i Warszawy, Polska roku 2017 byłaby znacząco bogatsza niż w rzeczywistości: do niższych kosztów naprawienia infrastruktury należy dodać wyższą efektywność i tempo wzrostu gospodarczego uzyskane dzięki większej liczbie osób zdolnych do pracy i ich wyższym kwalifikacjom. Duża część naszej ekonomicznej siły brałaby się z metropolitalnej pozycji Warszawy, zdecydowanie dominującej nad miastami, które są dziś jej regionalną konkurencją – Wiedniem, Pragą i Budapesztem.

Rozumiem, że po pięciu latach poniewierki, poniżania, obrażania, terroru, represji, strachu o życie swoje i swoich bliskich, codziennego widoku zbrodni nazistowskich – możliwość odwetu jest naturalnym odruchem każdego człowieka. Dlatego też był taki entuzjazm Powstańców i Ludności Warszawy (nie wszystkich!) z ogłoszenia godziny W.

Pochylając głowę nad rzędami grobów tych, którzy zginęli w czasie Powstania w Warszawie oraz potem podczas przymusowego wysiedlenia warto jeszcze przytoczyć frazę z książki Krzysztofa:

Nie chcąc przyznać, że powstanie warszawskie rzeczywiście było błędem – chociażby dlatego, że sprawiłoby to przykrość staruszkom, którzy przecież byli gotowi oddać życie, walczyli dzielnie i chcieli dobrze – ani nie potrafiąc zbudować mu legendy uniwersalnego ideowego zrywu liberalnej demokracji przeciw dwudziestowiecznym totalitaryzmom, Polacy skazują się na najbardziej prymitywny i zamykający przekaz: powstanie trzeba czcić, bo sami je zrobiliśmy…

Myślę, że dobrze wyraziliśmy tutaj poglądy Jerzego Iszkowskiego w tej kwestii. Rozpoczęcie Powstania w Warszawie było nieuzasadnione.