Praca dla korporacji WYROCZNIA
Po powrocie z pracy w Szwecji na jesieni 1989 roku, już do nowej Polski, nie planowałem pracy poza Uczelnią. Rozpocząłem zajęcia ze studentami kierunku Informatyka na Wydziale Elektroniki.
Po zmianie systemu politycznego w Polsce w 1989 roku, firmy zagraniczne zaczęły wysyłać do Polski swoich emisariuszy mających rozpoznać nowe możliwości biznesowe. Wszyscy oni przeważnie meldowali się w nowym, pierwszym w Warszawie w prawdziwie zachodnim stylu, hotelu Marriott w Warszawie, skąd próbowali nawiązywać pierwsze kontakty biznesowe.
Do Warszawy pod koniec tego roku przyjechał też na zwiad Yuri Parad, Managing Director of Eastern and Central Operations of Oracle Corp. z Redwood Shores w Kalifornii, który w centrali dostał między innymi mój numer telefonu. Kilka lat wcześniej miałem okazję odwiedzić HQ Oracle znajdujący się w Redwood Shores w Kalifornii.
Z Yuri Paradem, dla mnie Rosjaninem, ale dla mojego Ojca, który z nim rozmawiał po angielsku przez telefon, Ukraińcem, spotkaliśmy się po raz pierwszy w lobby hotelowym. Tak się rozpoczął pierwszy etap obecności Oracle’a w Polsce. Spotkania z potencjalnymi klientami, a także kandydatami na partnerów Oracle’a odbywały przy okazji kolejnych wizyt Parada w tym hotelu.
Równocześnie wspólnie z Aleksanderm Wigurą, pełniącym dla Oracle’ a funkcję konsultanta technicznego i będącym również pracownikiem Instytutu Informatyki Politechniki Warszawskiej, rozpoczęliśmy promocję produktów Oracle w Polsce. A było to niełatwe zadanie. gdyż chyba wtedy raptem kilkanaście osób w Polsce kojarzyło nazwę firmy z produktami baz danych. Jak można było cokolwiek sprzedać w tym kraju, stojącym jeszcze na krawędzi dwóch światów? Jak sprzedać produkt, którego tutaj na rynku nikt nie zna, bo jedynie używany był półlegalnie Informix na Novellach czy FoxPro? Jeszcze w konkurencji była baza danych Ingres oraz kilka innych.
Yuri Parad, mając pod opieką wszystkie kraje Europy Centralnej z czasem nie bardzo rozróżniał w którym Marriocie się właśnie obudził. Stąd też nasz zespolik został podporządkowany oddziałowi Oracle Datenbanksysteme GmbH z Wiednia, a Manfred Joseph zastąpił Yurija w zarządzaniu sprawami Oracla w Polsce, Czechach, Słowacji i na Węgrzech. Ułatwiło to nieco sprawność działania, ale też mieliśmy dalej kilka problemów.
Każdy mój wyjazd do Wiednia na odprawę wiązał się z załatwianiem austriackiej wizy. Niebawem udałem się po (jednokrotną!) wizę do Austrii i poleciałem do Wiednia na szkolenie. Zaspokajałem swoje ego, bo przecież pracuję dla jednej z największych firm produkcji oprogramowania (wtedy kapitalizacja Oracle’a była większa od kapitalizacji Microsofta). A wokół jeszcze były biura IBM, Digitala, HP. Co prawda, z oszczędności załatwiono mi nocleg w jakimś pokoju z prysznicem na środku, ale to drobiazg. Tamże w biurze Oracle’a koło Floridsdorfer HauptStrasse spotkałem Manfreda Josepha, do którego miałem raportować postępy w sprzedaży. Szkolenie przybliżyło mi samego Oracle’a oraz zaprezentowało zasady rozliczania kosztów i raportowania sprzedaży. Był to pierwszy ( i nie ostatni) łyk zasad funkcjonowania korporacji.
Tak, na marginesie – po latach dowiedziałem się, że na przedłużeniu ulicy Floridsdorfer Hauptstrasse znajdował się kiedyś Franz Joseph Brücke, którego budowę nadzorował mój pradziadek. Wynalazł też wtedy wózek rewizyjny. Most ten został potem rozebrany (zostały tylko filary w rzece) i zastąpiony z boku nowym mostem Floridsdorfer Brücke.
Po powrocie do Warszawy dalej było kilka problemów. Nie było też wówczas sprawnej telekomunikacji, Hotelowi Mariott odebrano jedną gwiazdkę, póki sobie nie założyłi kabla do Berlina dla poprawienia jakości międzynarodowych połączeń, a przesłanie międzynarodowego faksu było możliwe tylko z Poczty Głównej w Warszawie.
Tą właśnie drogą posyłałem Manfredowi raz w tygodniu w środę „forecast sprzedaży”. Jak się raz faks popsuł, to w czwartek rano Manfred miał do mnie przez telefon pretensję, że nie wsiadłem do samolotu żeby przywieźć mu ten forecast. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że forecast is the most important duty for each manager. W odpowiedzi przypomniałem mu, że Oracle w Wiedniu jeszcze mi nie załatwił obiecanej wielokrotnej wizy. W efekcie uzyskałem taką wizę do Austrii. Wystarczył paszport (już mogłem go mieć w domu) oraz bilet na samolot.
Wtedy takie wyjazdy sprowadzały się do – rano z łóżeczka, mycie i na lotnisko, śniadanie w samolocie (wtedy to było rzeczywiście śniadanie), taxi prosto do firmy, spotkania-szkolenia, lunch w firmowej kantynie, odebranie wytycznych, taxi prosto na lotnisko, kolacja w samolocie, mycie, łóżeczko – byłem w Wiedniu. W kolejnej firmie raz było jeszcze prościej – spotkanie kilku osób z różnych krajów z menedżerem z firmy odbyło się na lotnisku – znajomi mi zazdrościli pobytu w Zurichu. Dzisiaj to nawet tego nie ma – musi wystarczyć Conference Call , a czasem Skype czy zwykły call.
Drugim problemem była sprawa finansowania naszej działalności – pokrywania kosztów promocji oraz naszych wynagrodzeń według prowadzonych rozliczeń. Nie było jeszcze sprawnych kanałów transferu środków finansowych. Nie podpisano z nami żadnej formalnej umowy. Nie było też jeszcze jasnych lokalnych zasad prowadzenia takiej działalności. Państwo się dopiero otwierało na działalność korporacji zagranicznych w Polsce. IBM działał wtedy w Polsce pod szyldem spółki Dernan.
W styczniu 1990 roku Oracle po raz pierwszy miał stoisko na Targach Komputer Expo w Pałacu Kultury w Warszawie. Musiałem w silny mróz odebrać z urzędu celnego paletę z folderami, tłumacząc celnikowi, że będę te kolorowe papierki czytać ze studentami. Zresztą przy okazji miałem okazję zobaczyć moich studentów znikających z kolokwium dla przygotowania stoisk na Targach – w ten sposób zdobywali pierwsze szlify do pracy w korporacjach oraz już w swoich firemkach. Jedni z nich nawet mnie zapraszali do posiedzenia na ich stoisku, oferując koniak – po co? Oni są młodzi i jeszcze nie wyglądają na biznesmenów – a ja mogę swoim wyglądem dodać powagi ich firmie.
Targi Komputer Expo w 1990 roku były pierwszymi w nowych czasach. Kilka firm zagranicznych po raz pierwszy miało okazję pokazać swoje oferty – jeszcze w bardzo ograniczonym wolumenie ze względu na jeszcze istniejące ograniczenia COCOMu. Ale nawet to co pokazały firmy było bardzo ciekawe – zapowiadały rewolucję w korzystaniu z informatyki w najbliższych miesiącach i latach.
Rozpoczęto rozmowy z pierwszym klientem o instalacji pilotowej wersji Oracle’a. Poszukiwaliśmy też partnerów biznesowych, formułując dotychczas w Polsce nieznane zasady takiej współpracy. Jak pamiętam pierwszymi takimi partnerami były firmy CSK Kajkowski oraz Softman.
W tym czasie powstało pierwsze, nieformalne jeszcze biuro Oracle’a, mieszczące się w mojej teczce walizkowej, w pokoju w moim mieszkaniu oraz w moim samochodzie. W połowie 1990 roku dysponowałem nawet „firmowym” Compaqiem z zainstalowaną pecetową wersją produktu Oracle. Na tej wersji udało mi się samodzielnie przygotować pierwszą w Polsce aplikację demonstracyjną relacyjnej bazy danych – chociaż wtedy kursor sam wyłaził poza ramki formatki.
Pierwszym naprawdę poważnym kontraktem mającym skorzystać z bazy danych Oracle był projekt informatyzacji systemu Poltax, który rozpoczął się na samym początku 1990 roku. Firma Bull, która wygrała przetarg, zaoferowała do projektu bazę danych Oracle (ale też i Informix), ale też nie miała odpowiednich kompetencji aby ją zacząć wdrażać w Polsce. Musieliśmy więc wyręczyć Bulla sprowadzając konsultantów Oracle’a z Wlk.Brytanii oraz z Francji Konrada Makomaskiego już mającego doświadczenie z implementacji aplikacji w Oracle’u.
Drugim czynnikiem, który w paradoksalny sposób przyczynił się do rozpowszechnienia Oracle w Polsce, była "Wojna w Zatoce", rozpoczęta w sierpniu 1990 roku. Z zaatakowanego przez Irak Kuwejtu wrócili do kraju wszyscy pracujący tam polscy informatycy, w dużej większości specjaliści od technologii Oracle. Większość z nich znalazła zatrudnienie w Ministerstwie Finansów, gdzie właśnie trwało wdrożenie Poltaxu. Dzięki temu, liczba ekspertów oraclowych wzrosła w Polsce wielokrotnie i rozpoczęto pierwsze prace projektowe oraz szkolenia. „Niestety” sprawne przeprowadzenie operacji "Pustynna Burza" w marcu 1991, spowodowało powrót wielu tych specjalistów z powrotem do Kuwejtu, gdyż tylko wtedy mogli dostać odszkodowanie za utracone wskutek agresji Iraku mienie.
Na początku technologia Oracle musiała mocno konkurować z bazami danych wcześniej spopularyzowanymi w Polsce - zwłaszcza z „pirackimi wersjami” Informixa oraz z promowanym przez ICL Ingresem. Przewaga bazy Oracle w tym pojedynku polegała na tym, że była ona napisana w sposób praktyczny, który nazwałbym "rzemieślniczym" . W porównaniu z innymi systemami relacyjnych baz danych „Wyrocznia” [ang. Oracle] okazywała się intuicyjnie prostsza do opanowania i łatwiejsza do pisania w jej środowisku aplikacji użytkowych. Oracle doskonale nadawał się zatem dla informatyków zakładowych, jacy wtedy pracowali w działach komputerowych polskich przedsiębiorstw. Ten fakt, a także początkowe sprawne prace nad projektem Poltax, spowodował że technologia Oracle zaczęła być w Polsce popularna i pożądana, zwłaszcza w dużych instalacjach. Również pojawienie się kilku partnerów, polskich firm programistycznych, które zdecydowały się na opanowanie technologii tworzenia i wdrażania aplikacji oraclowych wspomogła ten proces.
Ale też to oprogramowanie sporo kosztowało. Poza zabawkową instalacją na PC, dla normalnie użytkowanych platform sprzętowych z różnymi systemami operacyjnymi był wielostronicowy cennik z tabelkami z cenami zależnymi od wielkości pamięci i liczby użytkowników. A nasza gospodarka była akurat w środku planu Balcerowicza. Po inflacji z 1989 roku rzędu 640% w 1990 mieliśmy 250%. To nie był jeszcze dobry czas na kupowanie nowej bazy danych – zresztą nie tylko u nas . Emisariusze (wszystkich) korporacji nie mieli się czym pochwalić w swoich sales forecastach. Oszczędzali więc na kosztach – nie na swoich, dalej nocując w najdroższych hotelach – ale na lokalnych konsultantach. Brak środków na promocje – co to jest marketing to jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy – brak materiałów, wreszcie brak zapłaty – kilkaset dolarów, o których tam na zachodzie by nawet nie wspominano gdy w Polsce 100$ to był prawie milion złotych po oficjalnym kursie.
I wreszcie sytuacja zrobiła się na tyle poważna, że trzeba było zacząć walczyć z korporacją, a raczej z jej drobnymi przedstawicielami. Okazja pojawiła się , gdy do Polski przyjechał jeden z Wiceprezesów (Vicepresident) Oracle’a. Ale panowie Parad i Joseph jakoś się ociągali z zorganizowaniem mojego spotkania z tym Wiceprezesem. Za to panienka, którą jeden z nich zaprosił do siebie do pokoju, wykazała się patriotyzmem i od czasu do czasu zbiegała do lobby informując mnie jaki to scenariusz wobec mnie sobie obmyślają. No cóż – trzeba było działać. Napisałem do Wiceprezesa odręczny list z kilkoma uwagami i prośbą o pilne spotkanie i załączyłem raport o stanie interesów Oracle’a w Polsce. Hotelowy boy za dolca zaniósł go gdzie trzeba – i przyniósł odpowiedź – zaproszenie na następny dzień na śniadanie w pokoju nr. XXX.
Rano stawiłem się na śniadanie. Francois od razu zaproponował bezpośrednią relację i okazał się miłym konkretnym facetem, z którym się dobrze rozmawiało. [Sprawdziłem w internecie – do dzisiaj osiąga sukcesy biznesowe w różnych firmach informatycznych]. Dość szybko zgodził się z większością moich postulatów i przyrzekł zmiany na lepsze. W tym momencie w drzwiach pojawili się ci dwaj – mocno zdziwieni moim widokiem. Francois poprosił ich, aby usiedli – ale jednym miejscem do siedzenia było łóżko, bo dwa foteliki były przez nas zajęte. Znaleźli się więc w mało komfortowej sytuacji z kolanami przy brodach, a musieli jeszcze wysłuchać mocnej, ale kulturalnej połajanki. Miny mieli nietęgie.
Przy wyjściu z pokoju zapytałem Manfreda – czy już wszystko będzie ok.? A on przez zęby – proszę się do mnie zwracać – Herr Manfred Joseph. Ups - ale tu przypadkiem nastąpił drugi akt tej „walki o swoje”. Mówię do niego – Manfred , so please title me – Herr dr Waclaw von Iszkowski – i wyjąłem z kieszeni marynarki dokument, który zaczynał się od słów: Wir Franz Joseph der Erste, von Gottes Gnaden Kaiser….a kończył się nadaniem w 1904 roku mojemu pradziadkowi i wszystkim jego potomkom oraz synom tych potomków, itd. tytułu „von”. Zadziałało – dobry Austriak Manfred Joseph aż zbladł i minę miał bardzo głupią. Oczywiście ten tytuł po 1919 roku przestał mieć znaczenie i nikt z mojej rodziny go nie używał. A papier ten miałem akurat, aby zrobić z niego kopię dla Ojca, który mnie o to prosił. A że wtedy kserografy były rzadkością to tylko businesss centre Mariotta mogło mi pomóc spełnić to życzenie.
Na pewien okres był spokój – zacząłem być traktowany poważniej. Zaczęliśmy organizować prawdziwe biuro. Miało ono być w już dzisiaj rozebranym biurowcu Ruchu przy Rondzie Daszyńskiego. Dzisiaj dumny neon ORACLE’a świeci na szklanym budynku po drugiej stronie ulicy Prostej.
Ale wiadomym było, że długo ten spokojny stan nie potrwa bo moja zemsta była dla niego zbyt bolesna. Po sukcesie Oracle’a na kolejnych Targach Komputer Expo w styczniu 1991 roku zdecydowałem się zakończyć współpracę, nie tyle z Oracle’m, co z Manfredem, przechodząc do powstającego właśnie oddziału Digital Polska. A Oracle sprowadził pierwszego szefa Oracle Polska aż z Australii. [Herr Manfred Joseph zrobił potem sporą karierę w SAP, a obecnie zarządza jakąś firmą informatyczną w Czechach].
Okres pracy dla Oracle’a wspominam, jako pierwsze zetknięcie z fragmentem prawdziwej kapitalistycznej korporacji i prowadzenia biznesu według procedur nam dotychczas nieznanych. Był to początek szybkiej nauki managementu w miksie amerykańsko-austriacko-słowiańskim. Praca dla Oracle’a, a potem Digitala oraz EDS stała się częścią mojej nowej zawodowej pracy po latach spędzonych na uczelni. Był to trudny ale też fascynujący okres, a Oracle był tego pierwszą cząstką.
Napisałem ten tekst dla zachowania w pamięci tych czasów, w których wielu z nas zaczynało drugi okres swojej pracy zawodowej w zupełnie nowych, kapitalistycznych warunkach, gdzie trzeba się było wielu nowych rzeczy się nauczyć – jak napisać memo, wypełnić forecast, sprzedawać produkty (u nas przedtem byli tylko zaopatrzeniowcy, bo cokolwiek sprzedawało się samo), używać karty American Express, zamawiać pizzę, skorzystać z wallet parking, wynająć samochód … Był to okres wykuwania sobie przez polskich pracowników amerykańskich korporacji uznania naszych umiejętności i wiedzy technicznej. Sporo czasu minęło zanim zrzuciliśmy w oczach zachodnich menedżerów odium czasów socjalistycznych. Ale długo można by było jeszcze o tym mówić.
Wnuczka w 2017 na tym samym ORACLE'u w Redwood Shores w Kaliforni.