Farmazony Społeczeństwa Informacyjnego (cz.II)
Informatyzacja administracji
W ten sposób dobrnęliśmy do niezwykle istotnego aspektu budowy społeczeństwa informacyjnego. W wielu wypowiedziach, w tym również na przywołanej we wstępie ważnej konferencji, rozwój społeczeństwa informacyjnego utożsamia się z realizacją zadań budowy e-administracji. I nawet żądanie powszechnego dostępu do internetu – szerokopasmowego o jak największej szybkości – jest motywowane koniecznością sprawnego dostępu petenta do systemów informatycznych e-administracji.
Większość czytających ten tekst, w tym miejscu już pewnie nie zgadza z takim postrzeganiem tej zależności, ale też różne mogą być argumenty. Ja pozwolę sobie tutaj na nieco przewrotne stwierdzenie. Moim zdaniem przymuszanie wszystkich obywateli – czyli społeczeństwa – do kontaktów z administracją komunikacją elektroniczną jest dla większości z nich „nieludzkie!".
Popatrzmy na przykład.
Ile to razy każdy z nas obywateli w swoim dorosłym życiu musi „wyrobić sobie" nowy dokument dowodu osobistego. Raz, gdy osiągnie wiek dojrzały – 18 lat, potem gdy mu Państwo każe wymienić z zielonego na plastik, a ten na plastik z chipem. Kobiety (ewentualnie) dodatkowo przy pierwszym mężu oraz po każdej jego kolejnej wymianie na nowy "model". A wszyscy, obecnie gdy będą chcieli mieć nowy meldunek. I oczywiście gdy się ten dowód zgubi lub go ktoś nam ukradnie. W sumie kilka razy w życiu. I teraz mamy lub raczej niebawem będziemy mieli możliwość załatwienia tej sprawy poprzez witrynę z domu. Oczywistym jest, że najpierw będziemy zmuszeni nauczyć się całej procedury wypełniania formularza i podpisywania go bezpiecznym kwalifikowanym podpisem elektronicznym, dołączania pliku z naszym zdjęciem oraz zamieszczenia innych ważnych informacji lub kopii czy linków do dokumentów. Uff – po kilku próbach będziemy biegli w załatwianiu tej sprawy.
Tylko po co, jak następnym razem może tę sprawę będziemy załatwiać za kilka lat, a wtedy witryna będzie już w nowej lepszej postaci – równie trudnej do natychmiastowego zrozumienia. A nie lepiej to nawet się udać do Biura Spraw Osobowych, gdzie urzędnik lub urzędniczka korzystając profesjonalnie i bardzo sprawnie ze swojego systemu bez potrzeby wypełniania przez nas ręcznie jakichkolwiek formularzy pobierze i zaktualizuje nasze dane w systemie, zrobi nam cyfrowe zdjęcie, zeskanuje nasz odręczny podpis (jeżeli ustawa będzie jeszcze tego wymagać), dołączy z innych systemów kopie odpowiednich aktów urodzenia i ślubu, a następnie jednym poleceniem zaktualizuje (jeżeli to też będzie jeszcze ustawowo potrzebne) system informacyjny PESEL i POLTAX (te chyba będą już istnieć po wieki). Po 10-15 minutach mamy ten problem z głowy. Gotowy dokument możemy potem dostać pocztą.
Oczywiście to wszystko musimy zrobić tylko wtedy, gdy dalej będą Obywatelom potrzebne te dokumenty. Bo przecież w społeczeństwie informacyjnym te wszystkie dokumenty – dowody, paszporty, prawa jazdy, dowody rejestracyjne, legitymacje NFZ, itp. nie muszą w ogóle istnieć. Obywatel w razie potrzeby może udowodnić swoje istnienie i prawa pokazując w odpowiednim systemie informacyjnym zapis o sobie.
I już tak dla nieprzekonanych. Po co jest wydawany dokument prawa jazdy, jak jest on tylko okazywany na żądanie policjanta, który już dzisiaj w większości sytuacji natychmiast sprawdza w systemie czy mamy prawo mieć takie prawo jazdy (inaczej czy nie jest fałszywe) oraz ile mamy punktów karnych. A brak tego dokumentu jest „poważnym wykroczeniem". I tutaj niestety ostatnio zwątpiłem, czy rzeczywiście Komisja Europejska dąży do budowy europejskiego społeczeństwa informacyjnego. Z jednej strony Komisarka Viviane Reding promuje e-government, walczy z e-exclusion, administracyjnie ustala ceny na roaming i stale mówi o społeczeństwie informacyjnym. A jednocześnie inny Komisarz (nie wiem który) ogłasza, że do roku 2033 wszystkim kierowcom w Unii Europejskiej wymieni się ich krajowe dokumenty prawa jazdy na jednolite europejskie prawo jazdy – taką samą kartę (no - być może z chipem) tylko z inaczej zapisanymi danymi. Ja się tutaj powtórnie pytam po co w ogóle komu będzie potrzebny ten dokument?
I nie wątpię, że za kilka lat będzie można krajowe bazy danych o kierowcach udostępnić wszystkim policjom UE. I tak też się na pewno stanie, gdyż policja nie daruje kierowcom wykroczeń dokonanych na drogach unijnych. I oczywistym jest, że za kilka lat każdy pojazd z jego kierowcą będzie co kilka kilometrów kontrolowany elektronicznie i informatycznie (no właśnie) – przy wjeździe i wyjeździe do centrum miasta, na parking, na autostradę i na każdej szosie i nie tylko tam (już dzisiaj na wielu parkingach pojazd i kierowca jest fotografowany przy wjeździe z rozpoznaniem numeru rejestracyjnego).Czy więc istnieje jakikolwiek sens wymieniać ponad 150 milionów dokumentów praw jazdy, zamiast je w ogóle zlikwidować? Pani Komisarz Reding – do roboty – trzeba koleżanki i kolegów z całej Komisji nauczyć czym powinna być informatyzacja administracji.
I już tak na koniec, z wyjątkiem grupy fanów informatycznych oraz chcących być trendy, wielu innych nawet dobrze przystosowanych do świata cyfrowego nie chce mieć do czynienia z elektronicznym kontem bankowym - ostatnio znacznie się zmniejszył przyrost liczby takich kont, pomimo znaczącego przyrostu użytkowników internetu. Dlaczego wolą pójść do banku, aby mieć do czynienia z miłą panią z okienka, mając nadzieję że jest ona kompetentna i załatwić swoją sprawę, zamiast się „szarpać z komputerem"? I mówię to też z własnego doświadczenia, jak dwóch facetów, już dobrze zorientowanych w bankowości elektronicznej, straciło po trzy godziny, aby się w pełni móc zalogować do nowego konta elektronicznego jednego z banków. Którego nie powiem, ale chyba ten bank niedługo zostanie wchłonięty przez inny.
I tak można w nieskończoność dywagować o budowie społeczeństwa informacyjnego. Pociechą jest, że bez względu co byśmy nie mówili i co by decydenci nie postanowili, a urzędnicy tego nie wykonali, to coraz większa liczba Obywateli będzie się utożsamiać ze społeczeństwem informacyjnym, nawet sobie nie zdając z tego sprawy.
Rola przemysłu teleinformatycznego w budowie społeczeństwa informacyjnego
Rozwinięcie tego tematu pozostawiam moim koleżankom i kolegom z firm teleinformatycznych – tylko niech nie mówią farmazonów.
Obywatel dr inż. (informatyk) Wacław Iszkowski
Prezes Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji