Sprawozdanie z promocji w Szkole Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie
ppor. Jerzy Iszkowski, kpt. S. Wołkowińśki
Program promocjiJerzy Iszkowski w swoich wspomnieniach przytoczył opis X promocji w Szkole POdchorążcyh Lotnictwa w Dęblinie odbywającej się w październiku 1937 roku, przygotowany przez Kpt.S. Wołkowińskiego.
Dodatkowo zamieszczam treść książeczki "Wskazówki dla uczestników uroczystości".
Jerzy zestawił też listę absolwentów tej promocji wraz z ich późniejszymi losami.
NIEZAPOMNIANE WSPOMNIENIA
Niezapomniane wspomnienia... Tym bardziej drogie mi pozostaną, że na uroczystości mojej promocji oficerskiej obecną była Matka, moja z Siostrą i Ojczymem. Natomiast nie mogłem odżałować tej jedynej przykrości, że nie było wówczas przy mnie Narzeczonej. W dniu promocji otrzymałem kilkadziesiąt gratulacyjnych listów , depesz i telegramów. Między innymi depeszę przysłał wuj generał dywizji Stanisław Wróblewski. Również pamiętał o mnie stryj pułkownik Roman Iszkowski, ten poczciwy stryjaszek, który chciał mnie zamknąć w koszarach Korpusu Kadetów. Oto treść depeszy wujostwa Wróblewskich.
Nie mogąc wziąć osobiście udziału w uroczystości Twojej promocji skrzydlatej nasz rycerzyku, składamy ci tą drogą najserdeczniejsze życzenia na zaszczytną bo bezwzględnym oddaniem i poświęcenia znaczoną drogę, której na imię służba oficerska stop Nie wątpimy, że okażesz się godnym zaszczytu należenia do tego właśnie grona ludzi wybranych i że dotychczasowe swoje zamiłowanie rychło przekuć potrafisz na wartości głębsze i cenniejsze, na zapał i doświadczenie stop Daj ci Boże byś znalazł kiedyś sposobność do pokazania czym być potrafisz stop Ściskamy Cię serdecznie stop Wujostwo Stanisławowie Wróblewscy stop
Niestety z powodu tragicznej śmierci - niemal w przeddzień promocji nie doczekałem się zapowiedzianej wizyty drogiego wuja Jana Wróblewskiego generała brygady. Przytaczam sprawozdanie kpt. S. Wołkowińskiego z przebiegu uroczystości dziesięciolecia Szkoły Podchorążych Lotnictwa i dziesiątej promocji oficerskiej S.P.L. w Dęblinie.
Nastrój uroczysto-świąteczny mimo dnia powszedniego dał się już zauważyć na Dworcu Wschodnim w Warszawie, dokąd o świcie dnia 14 października przybyły ze wszystkich stron Polski wagony specjalne, wioząc uczestników Zjazdu. Zestawione następnie w jeden pociąg, uzupełnione przez przybyłych z Warszawy, ruszyły niebawem w stronę Dęblina. Już w drodze rozpoczęły się wędrówki po wagonach, przedziałach, powitania kolegów, serdeczne rozmowy koleżeńskie. W miłym nastroju nie pozbawionym również pewnego czynnika uroczystego, przeminął szybko czas krótkiej podróży. Pociąg wtoczył się na bocznicę lotniskową zatrzymując się przed gmachami Centrum.
Komendant Centrum w licznym gronie oficerów wita przybyłych: dowódcę lotnictwa, zastępców, dowódców grup, pułkowników, uczestników zjazdu. Przybyli zaopatrzeni w imienne Informatory i odprowadzani przez uprzejmych gospodarzy udają się na krótko na kwatery. Od tej chwili obowiązuje minutowy rozkład zajęć przestrzegany ściśle przez cały czas Zjazdu.
Uroczystości zjazdowe i dziesięciolecia rozpoczęła msza polowa odprawiona na lotnisku przez miejscowego kapelana. Przed oryginalnym stylizowanym ołtarzem zajęli miejsca generałowie lotnictwa, dowódcy forma-cji. Uczestnicy Zjazdu za nimi w dwuszeregu. Wokoło stanął czworobok podchorążych. Goście, prasa, w miejscach oznaczonych.
Treść podniosłego kazania okolicznościowego wskazywała na fakt dochowania tradycji przez współczesne pokolenie wyrażający się między innymi tym, że rozpoczynając uroczystości dziesięciolecia nabożeństwem, wstępujemy w ślady ojców naszych, którzy wszelkie poczynania zawsze rozpoczynali z Bogiem.
Niebawem w rozległej sali halowej rozpoczęły się obrady zjazdu. Obrano prezydium honorowe i prezydium urzędujące. Komendant Centrum wygłasza przemówienie powitalne. Komendant Szkoły Podchorążych Lotnictwa w obszernym referacie porusza aktualne zagadnienia wychowawcze i dokuczliwe bolączki szkoły. Następuje szereg referatów wygłoszonych przez wychowanków SPL.
Hasłem przewodnim jest:
- Umacnianie i tworzenie tradycji lotniczej,
- Rozwijanie i potęgowanie cnót żołnierza lotnika.
Zapadają uchwały. Przemówienie dowódcy lotnictwa aprobuje je i sankcjonuje.
Po obradach - obiad koleżeński. Poszczególne promocje Szkoły zajmują miejsca przy wspólnych stołach. Gwarno, bo jest nas wielu. Wesoło, bo jesteśmy znowu razem. A jednak... i tu od czasu do czasu smętek przeleci i zatrzyma się nad nie zajętym miejscem, nie zajętym nie tylko z powodu nieobecności służbowej. W godzinach popołudniowych odbyła się podniosła uroczystość odsłonięcia tablicy ku czci poległych w służbie lotniczej. Wśród ciszy i skupienia odpada zasłona z symbolu. Zapłonął znicz.
Dzień zjazdowy zbliża się ku końcowi. Zapadał zmrok. Na lotnisku w otoczeniu starszyzny i ustawionych w czworoboku uczestników zjazdu oraz roczników podchorążych płonie stos, oświetlając jaskrawo strzelające w czarne niebo wysmukłe maszty chorągwiane.
- Niebieskiej Eskadry nasi kochani druhowie! Gdy na lotnisku pogasną światła, staniemy wszyscy z dziesięciu roczników do apelu... Przy migotliwym blasku pochodni będziemy oczekiwali. Przylecicie do nas, naprzeciw was wybiegną nasze i jeszcze czyjeś serca. Może ich bicie was przywoła. ...
Rozbrzmiewają donośne słowa wezwania wśród ciszy zakłóconej poszumem jesiennego wiatru i zapadają w zmrok rozjaśniony blado krwawym blaskiem pochodni. Padają nazwiska...
Na ich brzmienie wyrastają z pamięci sylwetki poległych i kojarzą się wrażenia, okoliczności, miejsca i lata ich śmierci lotniczej.
Podchorąży... to jeszcze w szkole, niedoszły lot na strzelanie. Bristol. Korkociąg po starcie. Zginął. Promowany na podporucznika po śmierci.
Podporucznik... – tak, to jego pierwsze i ostatnie manewry. Był pierwszym w roczniku i pierwszym na liście poległych.
Podporucznik... – pilotaż. Hanriot XIX. Tak dobrze się zapowiadał. Pierwszy lot – wzorowy. W drugim – zginął.
Podporucznik... - pięknie śpiewał. Na zakończenie szkoły - wycieczka do Lublina. Zwiedzanie fabryki samolotów. Obiad. Po obiedzie śpiewał: List. W niespełna rok – na pilotażu zginął.
Nazwiska płyną...
Wspomnienia wykwitają. Podporucznik...wielu podporuczników. Major... Kapitan... Porucznik... Rok za rokiem. Rok bieżący...
Cisza. Stos płonie.
Organizatorzy Zjazdu zgotowali jego uczestnikom miłą niespodziankę: przybyli zostali zakwaterowani rocznikami i po udaniu się na spoczynek ujrzeli się w gronie swych kolegów, niejednokrotnie nawet w swych dawnych podchorążackich salach. Do późna trwały rozmowy. Odżywały wspomnienia. Wspomnienia dawne... Znużone wreszcie dniem emocji głowy przylgnęły do poduszek na dobre i zapanował sen. Słaba poświata latarń wpadająca przez okna do sal oświetlała ułożone nawet starym zwyczajem kostki.
Dzień 15 października przeszedł pod znakiem promocji połączonej z uroczystością wręczenia szkole sztandaru. Jak i poprzednio dzień ten rozpoczęło uroczyste nabożeństwo celebrowane przez ks. biskupa polowego Gawlinę. Wielka żelazna hala z ustawionym w środku monumentalnym ołtarzem zapełniła się uczestnikami Zjazdu, zaproszonymi gośćmi.
Przybyły w dniu tym marszałek Śmigły Rydz dokonuje przeglądu Szkoły Podchorążych. Po chwili wchodzi w otoczeniu świty do hali, zajmuje miejsce. Po bokach stoją w bezruchu dwie eskadry podchorążych ostatniego rocznika: bojowa i techniczna. Na wysokim i obszernym podium z obu stron ołtarza, eskadry te dostrzegalne są dla wszystkich świadków podniosłej uroczystości. Piękne i wzruszające kazanie ks.biskupa polowego zakończyło nabożeństwo.
Rozpoczyna się akt poświęcenia i wręczenia sztandaru Szkole. Złote gwoździe przeni-kają drzewce sztandaru wbijane kolejno przez: Marszałka Polski, biskupa polowego, generałów i dowódców lotniczych.
Na chwilę przed wręczeniem sztandaru Komendantowi SPL, Marszałek przemawia:
− Panie pułkowniku. Sztandar ten przychodzi do oddziału, który nie dziś dopiero zaczyna swą pracę. Przychodzi on już po latach, kiedy szkoła przedstawia potężny doróbek i piękne rezultaty. Dlatego też jest jakby uznaniem i nagrodą dla szkoły za jej dotychczasową pracę. Życzę Panu Pułkownikowi i szkole, aby ten sztandar był po wieczne czasy dostojnym świadkiem wysokiego poziomu szkoły i jej rycerskiego ducha.
Komendant SPL klęcząc przysięga na sztandar, całuje go, przejmuje z rąk marszałka, następnie wręcza pocztowi sztandarowemu Szkoły.
Promocja.
Marszałek przemawia do podchorążych. Odczytano zarządzenie Pana Prezydenta Rzeczypospolitej o nominacji. Dwóch prymusów klęka przed Naczelnym Wodzem. Na ramieniu klęczących spoczywa kolejno szabla marszałka. Promowani powstają. Uścisk dłoni. Marszałek wręcza im dyplomy i srebrne kordy. Aktu nominacji pozostałych dokonują generałowi lotnictwa. Padają słowa ślubowania. Wkrótce rozpocznie się defilada. Najmłodsza promocja szybko przebiera się w przygotowane już nowiutkie mundury oficerskie. Na szosie ustawiają się do defilady podchorążowie SPL, byli wychowawcy i wychowankowie Szkoły, rocznikami. Rozlegają się dźwięki marsza.
Defilada rozpoczęta.
Na trybunie ozdobionej godłami państwa i SPL przyjmuje defiladę Marszałek. Obok generałowie, dowódcy, komendanci, oficerowie i goście. Idą podchorążowie. Idzie dziewięć promocji szkoły. Idzie dziesiąta – najmłodsza, następna. Charakter szczególnie uroczysty miała w tym roku chwila zameldowania się nowo mianowanych podporuczników swoim dowódcom pułkowym. W auli SPL ozdobionej oznakami pułków lotniczych i gablotkami pamiątek pułkowych, dowódcy pułków przyjmują meldunki nowo przydzielonych oficerów. Następuje zapoczątkowanie nowej tradycji. Dowódcy pułków wpisują akt przejęcia nowo mianowanych podporuczników do pułku, ci zaś własnoręcznie wpisują się do Księgi Pamiątkowej Pułku.
Obiad nominacyjny zaszczycił swą obecnością Marszałek Śmigły Rydz. Po toastach na cześć dostojników państwowych odczytano nadesłane na ręce komendanta SPL depesze gratulacyjną z okazji dziesięciolecia SPL od Pana Prezydenta Rzeczypospolitej. Obecni wysłuchają ją w skupieniu powstawszy z miejsc. Obiad skończony.
Marszałek wychodzi. Żegna się.
− Czołem lotnicy! Okrzyki − Czołem Panie Marszałku - i huczne
- Niech żyje! - odprowadzają Naczelnego wodza do wyjścia.
W obszernej hali gimnastycznej zamienionej dzięki pięknej i oryginalnej dekoracji na reprezentacyjną salę balową odbył się bal na zakończenie uroczystej promocji SPL.
PATENT OFICERSKI
Chwila spokoju i ciszy… Byłem sam. Opodal przed budynkiem tłum spacerujących oficerów i żołnierzy, ożywione rozmowy, grupy gości, rodziny i moja ukochana Matka. Przez okna budynku patrzyłem na samoloty ustawione w paradzie hangarami, ponad którymi płynęły wolno po błękicie nieba jasno kłębiaste chmury. Niebo przemawiało jakąś niepojętą radością życia. Widomy był to znak własnego niezaprzeczonego istnienia. Była to zapowiedź ukojenia wszelkich bólów i trosk, które przygniatać będą kark do ziemi i zmuszać oczy do patrzenia w dół na bruk na trawę zdeptaną i na ludzi. Ale wystarczy podnieść głowę i zobaczyć niebo, chmury… Pozostała ostatnia waliza, którą należało domknąć i przekręcić kluczyk w zamku. Ostatnią rzecz miałem schować, zabrać ze sobą, wywieźć z Dęblina. Była to długa tekturowa tuba, a w niej zrolowany pergamin zaopatrzony tłoczoną pieczęcią Prezydenta Rzeczypospolitej:
Treść i układ odtworzony według ówczesnego wzoru patentów oficerskich (oryginału Patentu Jerzego Iszkowskiego nie odnaleziono)
Po promocji wyjechałem do Warszawy, gdzie wziąłem udział w przyjęciu na Zamku corocznie urządzanym przez Prezydenta RP dla nowo nominowanych podporuczników ze wszystkich szkół oficerskich w Polsce.