TOM 3.
Wspomnienia kpt. pil. Jerzego Iszkowskiego z okresu służby w Dywizjonie 304, począwszy od uczestnictwa w pierwszej operacji bojowej Dywizjonu.
Relacje z 47 wykonanych lotów bojowych oraz organizacji i dowództwa 6 Jednostki Treningowej (OTU). Oprócz fascynujących opisów lotów, dostajemy obraz codziennego życia lotników i opisy ich zmagań o przetrwanie. Dostajemy też informacje i przemyślenia o aktualnych wydarzeniach przy ciągłej stałej tęsknocie za krajem i rodziną.
Poznajemy proces podejmowania decyzji o zgłoszeniu się do służby w kraju w charakterze Cichociemnego oraz procedurę odchodzenia z lotnictwa na szkolenia cichociemnych.
Na zakończenie dostajemy opis ostatniego 48 lotu bojowego ze skokiem w Polsce w nocy z 27 na 28 kwietnia 1944 roku.
Są to oryginalne, po raz pierwszy w całości opu-blikowane Wspomnienia spisane po wojnie osobiście przez Jerzego Iszkowskiego na podstawie notatek czynionych na bieżąco w Anglii.
Fragment:
KRZYŻ ZASŁUGI Z MIECZAMI DLA MECHANIKA
(…) W nocy dnia 5 maja miałem lecieć na bombardowanie francuskiego portu Hawr. Przed startem musiałem zrezygnować z maszyny z powodu jej niezdolności do lotu z obciążeniem. Zbyt bowiem duży spadek obrotów na pojedynczych manetkach nie dawał silnikom potrzebnej mocy. Mając już znaczne opóźnienie w kolejności startu, próbowałem jeszcze użyć samolotu rezerwowego, lecz podczas zapuszczania silników maszyna zapaliła się i częściowo spłonęła.
Silniki zapuszczał mechanik. Od detonacji paliwa w rurze wydechowej zajęła się pasta przeciwoblodzeniowa, którą pokryte były krawędzie płaszczyzn nośnych. Ogień natychmiast objął lewe skrzydło, w którego kesonach znajdowało się kilkanaście tysięcy litrów benzyny, stąd przerzucił się na komory kadłubowe załadowane bombami. Sytuacja była groźna. W każdej sekundzie mogła nastąpić potworna eksplozja. Angielska pomocnicza obsługa techniczna biegiem oddalała się od zagrożonego miejsca.
Przy samolocie pozostało tylko trzech polskich mechaników i ja z załogą. Zanim zdążyłem zrzucić z siebie spadochron wraz z krępującymi uprzężami, już trzej mechanicy wdarli się z gaśnicami ręcznymi na pokład maszyny, tłumiąc ogień w komorze bombowej i przy kesonach benzynowych. Załoga donosiła z najbliższych stanowisk gaśnice dla uzupełnienia tych, które już się wyczerpały. Do płonącego samolotu szybko zbliżał się angielski wóz przeciwpożarowy, ale w odległości kilkuset metrów zatrzymał się. Słusznie. Odległość ta zabezpieczała oddział ratowniczy od wylecenia w powietrze. Po kilku minutach zbliżył się jednak bo chodziło już tylko o dogaszenie tlejących się szczątków skrzydła i części kadłuba. Ogień został stłumiony. Uratowano część samolotu. Pełny ładunek benzyny i bomby. Wkrótce przyjechał samochód sanitarny, zabrał do szpitala ciężko poparzonych trzech polskich mechaników. Z tej przygody wyszedłem wraz z załogą bez obrażeń.
Zmuszony byłem tej nocy zaniechać dalszych prób startu na Hawr. Trzej bohaterscy polscy mechanicy dostali później wyróżnienie w rozkazie dowództwa angielskiego, a jednego z nich dowództwo polskie odznaczyło Krzyżem Zasługi z Mieczami.